Zmarłego Kazimierza pochowano w rodzinnej Jedlinie-Zdroju, gdzie spoczywają także jego rodzice. W ceremonii pogrzebowej uczestniczyło czterech biskupów.
Mszy św. pogrzebowej 14 kwietnia przewodniczył bp Marek Mendyk, a bp Ignacy Dec wygłosił okolicznościową homilię. - Fakt nagłej i niespodzianej śmierci śp. Kazimierza wyjaśnia nam w dużej mierze słowo Boże, którego wysłuchaliśmy, zwłaszcza słowo Chrystusa zawarte w odczytanej przed chwilą Ewangelii: "Niech będą przepasane wasze biodra i zapalone pochodnie. A wy podobni do ludzi, oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze... Wy też bądźcie gotowi, o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie" (Łk 12, 35.40). Drogi Kazimierzu, nie wiemy, czy domyślałeś się, że Pan przyjdzie po ciebie tak niespodzianie, już teraz, gdy wiek twój wskazywał, że powinieneś jeszcze żyć. Wierzymy jednak, że byłeś przygotowany, że byłeś gotowy na Jego przyjście - podkreślił emerytowany biskup świdnicki.
Pod koniec Eucharystii przemówił też bp Stefan, brat zmarłego Kazimierza. - Dzisiaj żegnamy pierwszego z grona rodzeństwa, który ani nie był najstarszy, ani też najbardziej schorowany, a stanął już przed tronem Boga. Ta śmierć uświadamia nam, że nie możemy sami wyznaczyć dnia odejścia ze świata ani też sami przedłużyć naszych dni ziemskiego bytowania. Powiem w szczerości swego serca, że jest to dla najbliższej rodziny dzień bardzo trudny do przyjęcia i przeżycia w pokoju - zaczął podziękowania dla przybyłych bp Regmunt.
Wspominał też zmarłego brata. - Kiedy poinformowałem rodziców o tym, że chcę wstąpić do seminarium duchownego i zostać kapłanem, wiadomość ta poruszyła nie tylko mamę i tatę, ale również i Kazimierza. Pamiętam, że gdy otrzymał pierwszą pensję za niedawno rozpoczętą pracę w Dolnośląskich Zakładach Przemysłu Węglowego w Wałbrzychu, stanął przede mną i powiedział: "Weź te pieniądze i pojedź sobie gdzieś odpocząć po maturze. Jeśli rzeczywiście po tym odpoczynku potwierdzisz swoją decyzję, zawsze będę z tobą" - cytował żegnanego brata. Głos zabrali również pozostali najbliżsi członkowie rodziny, dziękując mężowi, tacie, bratu i dziadkowi za jego dobroć i oddanie.
Przedstawiciel kopalni "Zofiówka" nawiązał natomiast do wyjątkowego zaangażowania zmarłego w sprawy społeczne. - Był nie tylko dobrym górnikiem, ale i człowiekiem. W kopalni zawsze namawiał współpracowników do modlitwy za wstawiennictwem św. Barbary. Nie wahał się też angażować w pomoc drugiemu, poświęcając często swój wolny czas. Nie chciał w zamian nic, rezygnując niejednokrotnie z odznaczeń i wyróżnień. Umiał też przebaczać tym, którzy byli mu nieprzychylni. Odszedł na wieczną szychtę niespodziewanie, mając jeszcze wiele planów na przyszłość, które na kilka dni przed śmiercią przedstawiał aktualnemu zarządowi. Sam już ich nie zrealizuje, ale postaramy się, by były one jego spadkiem, ostatnią spuścizną dla nas wszystkich - obiecywał przedstawiciel górników.
Pogrzebową Mszę św. koncelebrował również bp Paweł Socha, biskup pomocniczy diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, której pasterzem przez lata był bp Stefan. Obecni byli również inni zaprzyjaźnieni kapłani, przedstawiciele rodziny, górników i bliskich osób.
Kazimierz Regmunt urodził się 4 lutego 1953 r. w Turobinie (województwo lubelskie). Był czwartym dzieckiem Edwarda i Katarzyny Regmunt z d. Chałabis. Lata dziecięce spędził z rodzicami w Lublinie. W 6. roku życia (1959) rozpoczął naukę w Szkole Podstawowej. W 1965 r. rodzice przeprowadzili się na Dolny Śląsk - do Jedliny-Zdroju. Tu Kazimierz ukończył Szkołę Podstawową i następnie podjął naukę w Szkole Górniczej. Równolegle uczęszczał do Szkoły Muzycznej, ucząc się gry na trąbce.
Po zdobyciu średniego wykształcenia podjął pracę w Dolnośląskich Zakładach Przemysłu Węglowego w Wałbrzychu. Był to rok 1969. W roku 1973 udał się do Jastrzębia-Zdroju, gdzie pragnął podjąć pracę w kopalni. Został przyjęty do Kopalni Węgla Kamiennego "Zofiówka". Pracował w niej do uzyskania emerytury - w sumie 37 lat. Był aktywnym członkiem Związków Zawodowych Górników. Do ostatnich lat związany był z Jastrzębskim Przedsiębiorstwem Robót Górniczych.
13 kwietnia 1974 r. zawarł w kościele parafialnym w Jedlinie-Zdroju sakrament małżeństwa z Anną, mieszkanką tej miejscowości. Anna i Kazimierz jako małżonkowie wydali na świat dwoje dzieci - Krzysztofa i Magdalenę. Wczoraj, 13 kwietnia, obchodziliby 47. rocznicę małżeństwa, ale Bóg chciał inaczej.
Po uzyskaniu emerytury śp. Kazimierz postanowił wrócić do Jedliny-Zdroju na stałe. Tu wybudował sobie dom, w którym planował przeżywać czas jesieni życia. Odszedł - odwołany przez Pana Boga nagle - w środę oktawy Zmartwychwstania Pańskiego 7 kwietnia, w 68. roku życia. Nie chorował. Systematycznie kontrolował swoje zdrowie.