Sam Pan Bóg wymyślił sobie ten dom. Wpierw zatroszczył się o dach nad głową dla samotnych mam, a potem znalazł odpowiednią dla nich pomoc.
Niemowlę i mama, dwie ciocie i dziadek. Tworzą rodzinę, choć nie łączą ich więzy krwi, bo przecież rodzina to coś więcej niż geny. To pewność, że można na sobie polegać w każdej sytuacji, szczególnie takiej, kiedy całe życie przewraca się do góry nogami. Tak było w przypadku Joanny, pierwszej i jak dotąd jedynej mieszkanki Domu Samotnej Matki w Pieszycach. Mimo że z zewnątrz budynek jest szary, w środku pełno w nim kolorów miłości, nadziei, zaufania i troski. Joanna uczy się tutaj życia na nowo. Nie znała nigdy ciężaru odpowiedzialności za drugą osobę, szczególnie tak bezbronną jak jej dwutygodniowa Julka. Ale właśnie w tym miejscu może liczyć na pomoc i troskę, a to jest dla niej również zupełnie nowe doświadczenie. Od rana niecierpliwie czeka, aż będzie mogła pojechać do urzędu pracy pozałatwiać pilne sprawy. Marta zawiezie ją i pomoże w urzędniczych zawiłościach. W tym czasie Julka pozostanie pod troskliwym okiem Bernadetty. Joanna przekonała się już, że na ciociach, co prawda przyszywanych, zawsze może polegać. – Nie ruszyłaby się stąd sama, gdyby nam nie ufała. To dziecko jest dla niej największym skarbem – Bernadetta mówi cicho, aby nie obudzić dziewczynki. Gdzieś na parterze krząta się jeszcze pan Zbyszek, konserwator. W tak dużym domu zawsze jest coś do zrobienia. Pan Zbyszek latem pomoże wykosić bujny trawnik, zimą napali w piecu, ale kiedy trzeba, pochyli się też troskliwie nad wózkiem. Jak prawdziwy dziadek.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.