Od kilkuset lat mieszkańcy urządzali na górę poświęconą matce Najświętszej Maryi Panny pielgrzymki, obchodzili jej wspomnienie liturgiczne, a miejscowi górnicy wzięli ją sobie za patronkę i na szczycie góry urządzali lipcowe festyny. Wrócili do tego zwyczaju za namową proboszcza.
Wszystko zaczęło się od drewnianej figury św. Anny Samotrzeciej, pochodzącej z 1495 roku. Od początku to miejsce cieszyło się wyjątkową sympatią pątników, którzy szukali ratunku u babci Pana Jezusa. Wśród nich miał być bogaty mieszczanin z Nowej Rudy, dzięki któremu prawdopodobnie w 1515 r. postawiono tutaj drewnianą kaplicę.
W czasie reformacji kult św. Anny gwałtownie osłabł, a kaplica została rozebrana na drewno opałowe. Wraz z nastaniem kontrreformacji mieszkańcy wrócili do lokalnej pobożności, a jeden z nich - Bernhard II von Stillfried und Rattonitz w 1644 r. postawił nową, murowaną kaplicę w stylu wczesnego baroku, która po 20 latach została nieco powiększona o pustelnię.
Mieszkańcy Nowej Rudy przez kilkaset lat szczególnie czcili św. Annę - urządzali pielgrzymki, obchodzili jej wspomnienie liturgiczne, a miejscowi górnicy wzięli ją sobie za patronkę i na szczycie góry urządzali lipcowe festyny. Potem miejsce powoli traciło na znaczeniu, a kaplica niszczała. Dopiero kilkanaście lat temu związał się komitet odbudowy tego miejsca, na którego czele stanął ks. Jerzy Kos, miejscowy proboszcz.
- Chciałbym ucieszyć się tym, co zrobiły przy okazji wspomnienia św. Anny władze naszego miasta. Przygotowały wystawę pokazującą kolejne etapy odbudowy kaplic dżumowych, które w czasie epidemii wielu stawiało na Górze św. Anny jako wotum za ocalenie. Jesteśmy też wdzięczni Bogu za to, że możemy modlić się w tym miejscu dzięki ludziom dobrej woli, którzy dbają o jego przetrwanie - mówił 25 lipca.
Przypomniał, że od 1690 r. to miejsce niesie ze sobą dar błogosławieństwa i odpustów, które nadał papież Aleksander VIII. Zachęcił do wzbudzenia intencji i spełniania kilku warunków otrzymania darowania doczesnych kar za grzechy.
- Anna w języku hebrajskim oznacza łaskę, wdzięczność. Zatem przychodzimy tutaj po łaskę. Przychodzimy, aby otrzymać jakąś szczególną łaskę. Nie przychodzimy z obowiązku, po wyrok czy prawo. Jesteśmy tu, aby zostać zrozumianymi jako ludzie słabi i grzeszni, i otrzymać potrzebne łaski - wprowadzał w homilię ks. Wojciech Pawlina, przewodniczący liturgii neoprezbiter pochodzący z Nowej Rudy.