Na cmentarzu katedralnym bp Marek Mendyk mówił o ośmiu błogosławieństwach z perspektywy współczesnego człowieka.
Zaczął od zauważenia, że od wielu dni na cmentarzach widać ruch - sprzątanie, odnawianie, ozdabianie. Kwiaty, wieńce, palmy, znicze. Listę zamknął pytaniem: "Dlaczego to wszystko?". I od razu dał odpowiedź, wspominając mieszkańców nieba. - Święci to ogromny, nieprzeliczony tłum ludzi! Nieprzeliczony, bo liczba 144 tys. (12 razy 12 tysięcy), odczytywana według zasad starożytnej symboliki, znaczy "wiele razy wiele tysięcy". I mamy świadomość, że tylko część z nich znamy po imieniu. To ci, którym tytuł świętego lub błogosławionego nadał Kościół - przypominał.
Dalej, na przykładzie ks. Franciszka Blachnickiego, opowiadał, jak wygląda droga do świętości. - Osobiście nigdy nie spotkałem ks. Blachnickiego, ale przez wiele lat posługiwania w Domowym Kościele miałem okazję, by trochę się przyjrzeć tej niezwykłej sylwetce. Trochę też poznałem naukową twórczość ks. Franciszka dlatego, że był też znanym i cenionym naukowcem teologii pastoralnej i katechetyki. To ważna dla mnie dyscyplina naukowa. Byłem i jestem pod jego wpływem. Ci, którzy go znali, widzieli w nim człowieka nieprzeciętnego - niezwykłą siłę ducha, wytrwałą wiarę, ogrom zaangażowania w życie i Kościoła, i Polski. Widzieli, jak potrafił pokonywać trudności i znosić cierpienie. Wszystko zaś było zanurzone w modlitwie - mówił bp Mendyk.
- Po jego śmierci najbliżsi współpracownicy zaczęli gromadzić świadectwa jego życia: pisma, relacje, wspomnienia, listy, zdjęcia, dokumenty. To wszystko trafiło oficjalną drogą najpierw do biskupa katowickiego (stamtąd pochodził ks. Blachnicki), a potem do jednego z urzędów papieskich w Rzymie. Tam wszystko było poddawane wnikliwej analizie. Aż pewnego dnia zapadło orzeczenie, że ks. Blachnicki odznaczał się cnotami, czyli zaletami w stopniu najwyższym (mówimy: heroicznym) - kontynuował, podkreślając nadzieję na rychłą beatyfikacją założyciela Ruchu Światło-Życie.
Przechodząc do tematu ośmiu błogosławieństw, zauważył, że te zasady, trudne i niepopularne, muszą stać się zasadami naszego społecznego życia. - Jeśli będziemy nadal biernie czekać, aż coś się samo zmieni albo aż Pan Bóg wysprząta nam Polskę, możemy nie doczekać. Czas najwyższy, abyśmy ewangeliczne zasady wprowadzali w życie. Jestem przekonany, że wśród nas także są święci. Nie przystoi świętym chować się po kątach. Pokażcie się - zarówno dorośli, jak i dzieci! - zachęcał.
Podkreślał, że błogosławieni to ludzie szczęśliwi, dlatego wszyscy jesteśmy wezwani do podążania drogą świętości, tak jak chciał tego Jezus i jak wskazywali nam to przykładem życia święci.