Był człowiekiem wyjątkowym. Jan Edward Dominik każdego dnia przemierzał kilkadziesiąt kilometrów, by spotkać się z Bogiem. Dla wielu był niedoścignionym wzorem głębokiej wiary i całkowitego oddania Bogu.
Ci, którzy nie mieli okazji lub nie zdążyli go bliżej poznać, widzieli w nim dziwaka czy utrudzonego starca. – Gdy przeszedłem do Wambierzyc w 2007 r., zobaczyłem, że ten mężczyzna pojawia się dosyć często. Pewnego dnia przyjrzałem się mu dokładnie. Wyglądał bardzo charakterystycznie, bo miał ubrudzoną twarz (jak się później okazało – pyłkiem kwiatowym), a na rękach i nogach – światła odblaskowe. Nosił je, by być w nocy na drodze lepiej widocznym, bo wychodził każdego dnia ok. 3.30, chcąc zdążyć na poranną Mszę św. w bazylice – wspomina o. Albert Krzywański, kustosz sanktuarium Wambierzyckiej Królowej Rodzin.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.