Po 10 latach od śmierci wierni z parafii św. Brata Alberta wspominają ks. Zenona Kowalskiego.
W jego intencji nie tylko sprawowano 16 stycznia jedną z niedzielnych Mszy św., ale i przypomniano jego sylwetkę opisaną przez naszego dziennikarza.
"Ksiądz Zenon Kowalski trafił do Świebodzic w 1995 r. z misją tworzenia parafii św. Brata Alberta. Choć pełen niepewności, przyjął to zadanie od bp. Rybaka. Początki były bardzo trudne. Nie tylko dlatego, że wszystko trzeba było zaczynać dosłownie od zera, ale również ze względu na to, że na początku trzeba było przekonywać także tych, którzy nie potrafili spojrzeć w przyszłość.
Ks. Zenon podjął się organizowania i integracji środowiska na nowo wyznaczonej parafii. Dopiero dziś, po latach, widać, jak wielka jest potrzeba istnienia parafii na osiedlu Piastowskim. Ludzie są niezwykle wdzięczni za to, że stoi tam kościół.
Misja życia
Urodził się 24 grudnia 1958 r. w Brzegu. Święcenia kapłańskie przyjął 26 maja 1984 r. we Wrocławiu. Jako wikariusz pracował w Lubinie, Bogatyni i Gryfowie. Od 1995 r. tworzył parafię pw. św. Brata Alberta Chmielowskiego w Świebodzicach. Odszedł do Pana 16 stycznia 2012 roku.
Żył skromnie, mieszkając w jednopokojowym, wynajętym mieszkaniu w bloku. Dawał ewangeliczne świadectwo życia. W uznaniu zasług dla Kościoła bp Ignacy Dec w 2010 r. powołał ks. Zenona do grona Kapituły Kolegiackiej w Wałbrzychu z godnością kanonika gremialnego.
Ksiądz Zenon zajmował się budową, ale przede wszystkim zabiegał o rozwój duchowy i scalenie wspólnoty. Zapraszał z posługą biskupów i cenionych rekolekcjonistów, m.in. znanego z programu »Ziarno« bp. Antoniego Długosza. Przyczynił się do nadania imienia Jana Pawła II przedszkolu na terenie jego parafii.
Mimo że w trudzie budował kościół, w 2002 r. powierzono mu dodatkowo obowiązki dziekana dekanatu świebodzickiego. Umiejętnie godził te funkcje. Po 7 latach, już w nowej diecezji świdnickiej, bp Dec w trosce o zdrowie ks. Zenona odciążył go, zdejmując z niego obowiązki dziekana. Jak opowiadają jego przyjaciele, biskup kilkakrotnie proponował mu również przejście na parafię wymagającą mniej trudu i zaangażowania.
– Pozostał na tej parafii na własną prośbę – opowiada ks. Dariusz Danilewicz. – Budowę tego kościoła potraktował jako misję swojego życia. Bardzo pragnął ją zakończyć. W jego poczynaniach widać było, jak bardzo spala się dla tego dzieła.
– Jego marzeniem było wybudować kościół, który byłby zrobiony z materiałów najwyższej jakości – wspomina ks. Jan Gargasewicz, obecny dziekan dekanatu Świebodzice. – Od rana do wieczora pilnował tej budowy i bardzo się nią przejmował.
Po wielu latach nadszedł upragniony dzień. W Boże Narodzenie 2009 r. bp Dec w nowej świątyni odprawił pierwszą Mszę św. Dziękując ks. Zenonowi za realizację tak wielkiego dzieła, udzielił błogosławieństwa na dalsze etapy prac budowlanych.
Rozmowy o śmierci
– Kiedy spotykaliśmy się, zawsze wyrażał radość z powierzonej mu misji – mówi ks. Danilewicz. – Może to wydać się dziwne, ale ostatnio kilka razy rozmawialiśmy o śmierci. Mieliśmy na myśli dłuższą perspektywę – kilku, kilkunastu lat. Mówił, że chce dokończyć budowę kościoła i że chciałby spocząć przy dziele swojego życia. Żaden z nas nie spodziewał się, że to już...
– Ks. Zenon miał dobre pomysły – wspomina ks. Gargasewicz. – Podczas spotkań dekanatu dzielił się swoimi uwagami i często z nich korzystaliśmy. Był taką osobą, która wspiera, a przy tym jest bardzo konsekwentna. Miał dużą wiedzę praktyczną i chętnie się nią dzielił. Był towarzyski, a przy tym bardzo zatroskany o drugiego człowieka. Można z nim było porozmawiać na wiele tematów. Przejmował się bieżącą sytuacją gospodarczą i polityczną. Jeszcze w dzień swojej śmierci był rano w kurii, dokąd zawiózł listy poparcia dla TV Trwam. Bardzo martwił go relatywizm moralny. Bolał nad tym, że spora część młodzieży zaniedbuje praktyki religijne.
– Często cytował promotora swojej pracy magisterskiej, ks. prof. Majkę – wspomina ks. Danilewicz. – Mówił: »Nie przepraszaj, że żyjesz, ale żyj i działaj«. W trudnych chwilach było to dla jego kolegów i dla mnie motorem posługi kapłańskiej.
– Na pewno trzeba powiedzieć, że był to człowiek oddany Kościołowi – kończy ks. Gargasewicz. – Wspierał go swoją postawą, intelektem i konsekwencją".