Wśród kilkuset uczestników był m.in. ks. Krzysztof Ora, dyrektor wydziału duszpasterskiego Świdnickiej Kurii Biskupiej.
Bieg pamięci żołnierzy wyklętych od lat cieszy się niegasnącym zainteresowaniem. Mimo coraz większej ilości miejsc (więcej: Pobiegną Tropem Wilczym. Gdzie i kiedy?), w których jest organizowany, wciąż cieszy się popularnością tam, gdzie gości od blisko dekady. Nie inaczej było w Świdnicy, gdzie już po raz ósmy wystartowały zawody Tropem Wilczym.
- Tegoroczna edycja wspominała nie tylko żołnierzy wyklętych, ale i w szerszym kontekście trwającej na Ukrainie wojny wszystkich tych, którzy dzisiaj walczą o niepodległość i bezpieczeństwo Europy. Sam bieg również można odbierać symbolicznie jako coś co buduje hart ducha. Dla mnie ogromną wartością tej inicjatywy jest jej rodzinny charakter. Dorośli zabierają ze sobą dzieci, nie tylko zachęcając je do sportu, ale i pamięci o bohaterach - wspomina ks. Krzysztof Ora, który w tym roku wystartował w biegu.
Organizatorem wydarzenia była Fundacja Wolność i Demokracja oraz Świdnickie Stowarzyszenie Patriotyczne, w którego imieniu zabrał głos Tadeusz Grabowski, witając mjr. Mieczysława Łuszczyńskiego i żonę śp. płk. Bogdana Zdrojewskiego (więcej: Świdnica. Pożegnali ppłk. Bogdana Zdrojewskiego, żołnierza niezłomnego), którzy symbolicznie rozpoczęli bieg. Zanim to jednak się stało, czasy żołnierzy wyklętych przypomniał ks. Tadeusz Faryś.
- Celem sowietów u końca wojny od 1944 r. było zniewolenie narodów, w tym Polski. W PRL-u żołnierze wyklęci byli prześladowani, torturowani. Nosili piętno zdrajców, bandytów skazanych na śmietnik historii. Wielu zabito bez pogrzebu, bez grobu, bez modlitwy. Dopiero wielki ruch "Solidarności" lat 80. doprowadził do zmiany ustrojowej i opuszczenia przez wojska radzieckie ziemi polskiej, dolnośląskiej, świdnickiej - wymieniał kapelan "Solidarności", wyrażając oczekiwanie na pomnik poświęcony pamięci żołnierzy wyklętych w Świdnicy.
Dodajmy, że patronat nad Biegiem Tropem Wilczym objął bp Marek Mendyk.