Jeszcze niedawno wydawać by się mogło, że wojna i solidarność to pojęcia, o których przeczytać można jedynie w podręcznikach do historii.
Od ilości oddolnych akcji pomocowych skierowanych do uchodźców wojennych przede wszystkim rośnie serce. Okazuje się, że solidarność, którą mamy we krwi, aktywuje się w najbardziej kryzysowych momentach, gdy historia dzieje się na naszych oczach. Wsparcie osobom dotkniętym rosyjską agresją płynie zewsząd, od najmniejszych sołectw po główne miasta w diecezji. Ludzie spontanicznie organizują się i zbierają dary, zawożą je na granicę i przywożą pierwszych uchodźców. Szybko okazuje się, że chętnych do udzielenia pomocy jest póki co więcej niż potrzebujących. – Pomoc uchodźcom to nie sprint, to maraton – przekonują niektórzy, studząc emocje. Nie wiadomo, co przyniesie przyszłość, dobrze więc, aby pokładów energii i empatii starczyło na kolejne dni, tygodnie, miesiące.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.