Do wysokiego stawiania sobie poprzeczki namawiał bp Marek Mendyk, który w parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła poprowadził dla 90 mężczyzn wielkopostny dzień skupienia.
W programie znalazły się konferencje, nabożeństwo Drogi Krzyżowej, czas na wymianę doświadczenia, a punktem kulminacyjnym tradycyjnie była Msza św. W homilii biskup zauważył, że w niektórych środowiskach wciąż pokutuje pogląd, że dążenie do doskonałości jest zarezerwowane dla stanu duchownego. A tymczasem do świętości powołani są wszyscy, bez względu na drogę powołania (małżeńskiego, kapłańskiego, zakonnego czy jakiegokolwiek innego.
- Nie należy porównywać się do bliźnich, zazdrościć im drogi, którą kroczą do Pana, ani też czuć się gorszym z powodu innej formy powołania. Każdy z nas otrzymał powołanie idealnie dobrane do jego predyspozycji psychicznych i fizycznych, ponieważ Bóg zna nas lepiej niż my sami siebie i dokładnie wie, czego nam potrzeba. I choć może czasami w to wątpimy, to dostajemy od Niego zawsze właśnie to, co jest dla nas najlepsze - przekonywał 12 marca, dając za przykład kwiaty, z których każdy piękny jest na swój sposób.
Dodał, że droga do doskonałości nie prowadzi przez cuda, ale kryje się w szarości zwyczajnego dnia.
- Święci nie obnoszą się ze swoją religijnością. Często pozostają nieodkryci i niezauważeni przez środowisko. Często świętość ukryta jest nawet przed nami samymi w zwykłej codzienności. Ukryta w spełnianiu prozaicznych czynności i obowiązków: w rannym wstawaniu, praniu czy sprzątaniu. Wystarczy spojrzeć na Maryję. Niepokalana, bez grzechu, pełna łaski - a żyła w tak wielkiej cichości i skromności, że nawet w Piśmie św. zajmuje niewiele miejsca, usuwając się w cień - przypomniał bp Marek.
W czasie konferencji pogłębiał temat, mówiąc o wsłuchiwaniu się w słowo Boże nie tylko w czasie liturgii, ale w życiu codziennym. Odpowiedzią na nie może być modlitwa i uczynki miłosierdzia. Nadzwyczajnych szafarzy Komunii św. zachęcał do tego ks. Krzysztof Papierz, ich duszpasterz. Poprosił, by złożyli dobrowolne ofiary na rzecz sióstr elżbietanek ze Strzegomia, które do swojego domu przyjęły 70 uchodźców z Ukrainy.