W imieniu rodziny głos zabrała mała Liwia. Cichy, wypełniony smutkiem głos przeszywał cichy szloch żałobników.
Śmierć wyrwała cię z życia. Ze świata, którym się zachwyciłeś. Czerpałeś z niego pociechę i piękno. Pamiętamy i będziemy pamiętać, co było ważne w twoim życiu, a może nawet utrzymywało cię przy nim. Fundamentem była twoja głęboka religijność. Często mówiłeś, że „bez Boga ani do proga” – rozpoczęła swoją przemowę prawnuczka Stanisława Kowalskiego.
Wspominała filary jego życia, którymi były pozytywne relacje rodzinne, dobro, piękno i prawda. Nie tylko o nich mówił, ale i praktykował, pomagając finansowo najuboższym, spędzając czas z wnukami i prawnukami.
- Twój długi życiorys, z jednej strony ciekawy i barwny, a z drugiej trudny i obfitujący w zawiłości i burze życiowe. W 1952 r. wyrwano cię z ziemi praojców i przesiedlono na Ziemie Odzyskane dekretem Bieruta. Tylko twoje pogodne usposobienie do życia pozwoliło ci przejść do normalności. Twój dowcip, humor zawsze wywoływał salwę śmiechu. Zawsze było wesoło w twoim towarzystwie – wspominała Liwia.
Więcej o życiorysie 112-latka mówił bp Ignacy Dec, który przewodniczył ceremonii pogrzebowej 12 kwietnia w świdnickim kościele pw. Ducha Świętego.
– Był najstarszym mężczyzną w Polsce, a od stycznia 2022 roku, najstarszym mężczyzną w Europie. 15 kwietnia 2015 roku został odznaczony przez prezydenta Bronisława Komorowskiego Złotym Krzyżem Zasługi „za propagowanie i upowszechnianie sportu oraz zdrowego stylu życia”. Brał czynny udział w konkursach lekkoatletycznych, ustanawiając wiele rekordów w swoim przedziale wiekowym. Zawsze był pogodny, uśmiechnięty, zawsze podchodził do życia z ogromnym dystansem. Jego mottem życiowym, które często powtarzał, było: „Uśmiech, radość i miłość” – podkreślał biskup senior.
Śp. Stanisław Kowalski urodził się 14 kwietnia 1910 roku w powiecie koneckim. Do lat 30. XX wieku mieszkał w Rogówku w województwie świętokrzyskim. Tam wybudował dom, który musiał opuścić wraz z rodziną z powodu wysiedlenia. W 1952 roku osiedlił się w województwie dolnośląskim. Najpierw przez jakiś czas mieszkał w miejscowości Krzydlina Wielka, a od roku 1979 – w Świdnicy.
Nieustannie wspominał i ciepło wyrażał się o swojej żonie Władzi, która odeszła 20 lat temu. Modlił się za nią codziennie. Doczekał się czworga dzieci: syna Tadeusza i trzy córki: Halinę Reginę i Barbarę. Nie żyją już syn Tadeusz i córka Regina. Ponadto doczekał się 10 wnuków, 14 prawnuków i 6 praprawnuków. O wszystkich zawsze się dopytywał i dbał.
Swoim fenomenem zadziwił nie tylko Polskę, ale i cały świat. O jego sile, krzepie, harcie ducha pisywały nie tylko ogólnopolskie media. Rodzina również otrzymywała gratulacje z Francji, ze Szwecji, a nawet ze Stanów Zjednoczonych. Swoim podejściem do życia zaimponował nawet popularnemu amerykańskiemu raperowi, aktorowi i przedsiębiorcy, który zamieścił jego zdjęcie na swoim profilu na Facebooku, motywując innych do aktywności fizycznej, albowiem jego receptą na długowieczność był ruch, spokój i chęć do życia.
Cieszył się zdrowiem, często powtarzał: „Do lekarzy nie chodzę, klamek ich drzwi nie brudzę, będę robił to, na co mam ochotę; mam zamiar żyć do samej śmierci i nie popuszczę. Za każdym razem życzył swoim bliskim, by dożyli jego wieku, ale koniecznie w takim zdrowiu jak on. Zawsze pogodny, uśmiechnięty, swoim spokojem zarażał innych. Jego jedynym stresem był totolotek. Grał, by wygrać. Zawsze miał nadzieję na główną wygraną, chociaż domownicy mu powtarzali, że już wygrał, bo ma długie życie. Jedną z wygranych z totolotka przeznaczył na budowę kościoła Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski w Świdnicy.
Był człowiekiem religijnym, modlił się za wszystkich, nie tylko za rodzinę. Prosił Pana Jezusa i Matkę Najświętszą o pokój na świecie. Był do końca świadomy swojego wieku, również świadomie przeżył śmierć córki Reginy, która odeszła do wieczności kilka dni wcześniej. Mieszkał z nią prawie 50 lat. Bardzo przeżył jej śmierć. Do końca był samodzielny. Nie chciał pomocy, wstydził się, gdy miał gorsze chwile. Był zawsze towarzyski, szarmancki, z ogromnym poczuciem humoru. Zmarł 5 kwietnia, na 9 dni przed ukończeniem 112 lat.