Neoprezbiterzy diecezji świdnickiej w swoich rodzinnych parafiach dzień po święceniach pierwszy raz stanęli przy ołtarzu jako główni celebransi. U ich boku stawali proboszczowie, którzy czuwali nad przebiegiem obrzędów, a wcześniej w uroczystym orszaku przyprowadzili ich do kościoła.
U ks. Marcina Kirkiewicza ks. Krzysztof Ambrożej dodatkowo jeszcze przed rozpoczęciem Mszy św. przyjął zobowiązanie grupy parafian, którzy zdeklarowali się w ramach apostolstwa margaretkowego dożywotnio objąć neoprezbitera modlitwą różańcową. Życzenia ks. Marcinowi złożyli też przedstawiciele służby liturgicznej, dzieci pierwszokomunijnych i innych grup parafialnych. Na tej pierwszej Mszy św. nie zabrakło też zaprzyjaźnionych księży, spośród których to ks. Błażej Zwolennik został wybrany na prymicyjnego kaznodzieję.
- Dokądkolwiek byś nie poszedł, znajdą się osoby, które potrzebują kapłana. Znajdą się ludzie, którzy będą chcieli słuchać o Jezusie. Znajdą się i takie, które będą szukać porady, poproszą cię o sakrament pokuty, o pełnienie posługi miłosierdzia. Wszędzie są ludzie spragnieni Boga – zapowiadał starszy kolega, przestrzegając przed lękiem o przyszłość, czy próbą układania się w kapłaństwie.
W Idzikowie, gdzie swoją Mszę św. prymicyjną sprawował ks. Paweł Kruk, również było bardzo uroczyście. Procesję z jego domu poprowadzili strażacy, z którymi jego rodzina jest związana. Wśród nich była pani Renata Surma, burmistrz sąsiadującej ze wsią Bystrzycy Kłodzkiej, która jako jedna z pierwszych złożyła neoprezbiterowi życzenia. Wśród gości znaleźli się też zaprzyjaźnieni kapłani z dekanatu, ale i ze Świdnicy jak ks. Arkadiusz Chwastyk czy ks. Tomasz Gwizdek, który głosił słowo Boże.
- Przeżywając taką uroczystość, człowiek szuka słów, którymi można by streścić kapłaństwo, podziękować za ten wielki dar. Myślę, że najpiękniejsze słowa to te, które ksiądz wyśpiewuje w prefacji – „w górę serca”. W tym samym czasie unosi ręce niczym Mojżesz modlący się do Boga w czasie walki Izraelitów z Amalekitami. Do obrazu nawiązał św. Jan Paweł II, obchodząc jubileusz 20-lecia pontyfikatu. Powiedział wówczas, że posługę Piotrową można streścić w dwóch czynnościach – głoszeniu słowa Bożego i wznoszeniu rąk do nieba. Nie inaczej jest w samym kapłaństwie, w którym dłonie mają znaczącą rolę. Ten niezasłużony dar święceń otrzymujemy przez nałożenie rąk biskupa. On też namaszcza ręce olejem, przygotowując je do udzielania sakramentów. Dłonie kapłana stają się więc najważniejszym narzędziem liturgicznym – przekonywał ceremoniarz katedralny.
W prymicjach ks. Pawła Nowotyńskiego w Kudowie-Zdroju-Czermnej wyjątkowe było jego wejście do świątyni. Neoprezbiter zdecydował się ucałować próg kościoła, przy którym wzrastał w powołaniu. Powitany przez proboszcza ks. Romualda Brudnowskiego, podobnie jak pozostali, wszedł do środka otoczony wieńcem niesionym przez dzieci komunijne. Tam przyjął życzenia od przedstawicieli parafii i rozpoczął celebrację Mszy św. Homilię wygłosił ks. Andrzej Majka, dyrektor świdnickiego WSD, a przed laty wikariusz rodzinnej parafii neoprezbitera.
Ks. Krystiana Stasiaka z domu rodzinnego poprowadził ks. Wojciech Baliński, proboszcz parafii Zesłania Ducha Świętego w Boguszowie-Gorcach. U celu wędrówki dołączyli wierni z kwiatami i życzeniami. Był też poprzedni proboszcz ks. Mirosław Rakoczy i były ojciec duchowny świdnickiego seminarium – ks. Krzysztof Iwaniszyn, który wygłosił okolicznościową homilię. W tym przypadku - ale i w poprzednich - nie zabrakło też indywidualnego prymicyjnego błogosławieństwa.