Ceremonii pogrzebowej Janusza Mielnika przewodniczył bp Marek Mendyk. U jego boku stanął ks. Krzysztof, syn zmarłego i ojciec duchowny świdnickiego WSD.
W kościele św. Marcina, gdzie 23 czerwca żegnano Janusza Mielnika, zebrali się również zaprzyjaźnieni z jego synem duchowni, rodzina i mieszkańcy Piławy Górnej.
- Dzisiaj w całej Polsce jest obchodzony Dzień Ojca. Któż z nas jeszcze jakiś czas temu mógł przypuszczać, że tak właśnie będzie obchodzony przez ks. Krzysztofa i panią Olę dzień modlitwy za ich tatę. Ale w życiu nie ma przypadków. Wszystko jest po coś. Doświadczamy tej prawdy, dostrzegając upływający nieubłaganie czas, który z każdą chwilą przybliża nas do wieczności. Zdążamy ku tamtej stronie gór czasu, ale nie rozpaczamy jak ci, którzy przemijają i odchodzą bezpowrotnie unicestwieni w prochu ziemi. Na tajemnicę śmierci patrzymy inaczej. Widzimy głębię. Pojawiający się smutek, towarzyszący mu ból rozstania, opromienia pełne nadziei Boże słowo - zauważył biskup.
Wspominając zmarłego pana Janusza mówił o nim jako człowieku błogosławieństw. Wymieniając kolejne frazy z kazania na górze przyporządkowywał je do życia taty ks. Mielnika.
- Warto uświadomić sobie, że tym co przywraca nadzieję, co przywraca człowiekowi pokój, leczy, koi ból, jest właśnie słowo Boga. Słowo przyjmowane z wiarą. Wypełnione nią serce wie, że przez śmierć podobną do Chrystusowej trzeba nam wejść do życia wiecznego, do nieśmiertelności. I to tchnienie nieśmiertelności, które w sobie nosimy, każe na wierzyć, że stworzeni na obraz i podobieństwo Boga samego jesteśmy powołani do życia. Jego jedynym źródłem jest ten, który raz na zawsze zwyciężył śmierć. W nim bowiem żyjemy, poruszamy się i jesteśmy - dodał biskup świdnicki.
Po Mszy św. słowa kondolencji złożyli: ks. Rafał Zaleski w imieniu kolegów z rocznika i ks. Krzysztof Cora w imieniu parafian. Głos zabrał też ks. Krzysztof Mielnik, dziękując za modlitwę i wsparcie.
Janusz Mielnik urodził się 17 lutego 1959 r. w Stoszowicach jako drugie dziecko Janiny i Mieczysława Mielników. Tam uczęszczał do szkoły podstawowej, a potem w Ząbkowicach śląskich do technikum budowlanego. Po skończeniu szkoły średniej przez kilka lat pracował na Górnym Śląsku w różnych zakładach, a potem wrócił do domu rodzinnego, gdzie został zatrudniony w fabryce aparatów elektrycznych w Ząbkowicach Śl. jako strażak. W 1984 r. ożenił się z panią Urszulą, z którą miał dwoje dzieci - Krzysztofa i Aleksandrę. Po przeprowadzeniu się do Piławy Górnej podjął pracę w zakładzie karnym w Dzierżoniowie, gdzie pracował aż do emerytury.
Był jednym z założycieli piławskiego Koła Przyjaciół Radia Maryja, należał do zespołu seniora „Siwy włos”, w którym rozwijał swoje pasje i zainteresowania. Chętnie służył innym, podpowiadał, pomagał. Był również wieloletnim członkiem Żywego Różańca i wielkim czcicielem Matki Najświętszej.
Cztery lata temu zmarła jego żona, co przeżył bardzo mocno. Sam też przez wiele lat zmagał się z licznymi chorobami i niespodziewanie w szpitalu odszedł do wieczności 17 czerwca.