Posługujący w parafii św. Jerzego ks. Józef Błauciak w Zgorzelcu wraz z rodziną i zaprzyjaźnionymi duchownymi odprowadził swojego ojca Bolesława na miejsce spoczynku.
Pogrzebowej Mszy św. w zgorzeleckim kościele pw. św. Bonifacego 19 stycznia przewodniczył bp Marek Mendyk.
- Jesteśmy świadkami narodzin i śmierci, miłości i przebaczenia, wiary i nadziei. Dzisiaj stajemy nad trumną kochanego taty ks. Józefa przywołując na pamięć ostateczną i nieuniknioną rzeczywistość, którą wyraża Pismo św.: „A jak postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (Hbr 9, 27). Ale ostatecznie też wierzymy, że na końcu naszego życia będziemy sądzeni z miłości. Wierzył w to także śp. Bolesław. A on był w powszechnym uznaniu dobrym mężem i troskliwym ojcem, sprawiedliwym człowiekiem, który nikomu nie odmawiał pomocnej dłoni - przekonywał w homilii biskup świdnicki.
Przypominał też historię życia Bolesława Błauciaka, zauważając, że została ona wpisana w wydarzenia związane z odzyskiwaniem przez Polaków wolności i trudnego życia po I i po II wojnie światowej. Mimo to jednak był przykładem wierności Bogu.
- Świadectwo wiary ofiarnego życia śp. Bolesława swoje źródło czerpało z domu rodzinnego budowanego na tzw. Kresach, z postawy całego środowiska, które można nazwać wspólnotą narodów, różnych tradycji i religii, wpisanych w historię kościoła obrządku grekokatolickiego i kościoła katolickiego na przełomie wieków. Zawsze był dumny z postawy niezłomnych Polaków, ludzi Kościoła - zauważył.
O tym świadectwie wiary mówili też synowie w czasie uroczystości pogrzebowych. Najpierw Bogdan, wspominając zmarłego tatę, a później ks. Józef, dziękując biskupowi, zgromadzonym księżom i przybyłym gościom za ich modlitwę i wsparcie. Po Mszy św. uczestniczy pogrzebu odprowadzili ciało zmarłego na miejsce spoczynku na cmentarzu w Gronowie.
Bolesław Błauciak urodził się 13 lipca 1930 r. koło Buczacza, w małej wiosce Mateuszówce, jako pierwsze z czworga dzieci Emilii i Tomasza. Od najmłodszych lat musiał ciężko pracować i pomagać rodzinie.
Na Ziemie Zachodnie z całą rodziną został przesiedlony w 1944/45 r. w bydlęcych wagonach. Tutaj poznał swoją przyszłą żonę Annę, z którą wzięli ślub w listopadzie 1954 r. Razem przeżyli szczęśliwie 64 lata i dali życie trojgu dzieci: Franciszce, Edwardowi i Józefowi. Doczekali się też pięcioro wnucząt i jednego prawnuka.
Przez szereg lat zawodowe życie Bolesław organizował między pracą na roli i służbą w Zawodowej Straży Pożarnej w Zgorzelcu. Mimo to w jego domu często było słychać gwar zapraszanych gości, śpiew pieśni przepełnionych wiarą, duchem patriotyzmu i romantyzmu.
Na emeryturze razem z Anną wolny czas wypełniali modlitwą i realizacją różnorodnych pasji. Przeżyte cierpienia, trudy życia i troska o rodzinę, Polskę, Kościół rozwinęły u nich postawę służby i życzliwości dla każdego człowieka. 3 lata temu pożegnał się z małżonką, a w styczniu br. sam odszedł do wieczności.