Jej życie zakonne było wyjściem do człowieka, który potrzebuje pomocy. Jako pielęgniarka patrzyła na niego ze świadomością, że jest dziełem Boga, nawet gdy staje się trudny i nieznośny. Z tą myślą od 2005 r. współtworzyła w Bardzie Dom Opieki, którego w ostatnich miesiącach pomocy sama potrzebowała.
Mszy św. pogrzebowej 23 marca przewodniczył proboszcz o. Mirosław Grakowicz CSsR.
- Życie zakonne, które wybrała przed laty s. Benedykta było ubogacone pięknym elżbietańskim charyzmatem wyjścia do człowieka, który potrzebuje pomocy. Pochylała się na nim tak, jak robiły to założycielki z bł. Marią Luizą Merkert na czele, towarzysząc schorowanym w ich domach. To wsparcie możemy porównać do tego, co zrobiła Matka Najświętsza, spiesząc do krewnej Elżbiety. Od niej s. Benedykta uczyła się gotowości do służby - przekonywał redemptorysta.
Zauważył, że w taki sposób upłynęło życie zmarłej elżbietanki, która z zawodu była pielęgniarką. Od 2 sierpnia 2005 r. prowadziła też działający w Bardzie Dom Opieki Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety. Więcej na ten temat mówiła jeszcze przed rozpoczęciem Mszy św. wikaria wrocławskiej prowicji.
- Kiedy działalność Domu Opieki bardziej się rozwinęła, siostra Benedykta w 2009 r. otrzymała nominację na charytatywnego i kierowniczkę tego dzieła i pełniła tę funkcję do 2015 r. Równocześnie była też przełożoną w tutejszej wspólnocie sióstr. Kiedy przeszła na zasłużoną emeryturę próbowała jeszcze pomagać, ale stan zdrowia systematycznie ulegał pogorszeniu. Mimo starań tutejszych elżbietanek i opieki medycznej cierpienia stawały się coraz bardziej dotkliwe. S. Benedykta starała się w duchu żywej wiary przyjmować to, co było bolesne i trwała przy Bogu. Modlitwą ogarniała sprawy Kościoła, zgromadzenia i swoich bliskich. Pod koniec stycznia została przeniesiona na oddział Domu Opieki, który przed laty budowała – wspominała s. Ignacja Lamcha.
Odeszła 21 marca. Na uroczystościach pogrzebowych głos zabrali również przedstawiciele rodziny i władz samorządowych.