Nowy numer 39/2023 Archiwum

Reszta to tylko dodatek

Nie ma co ukrywać, pojechali do Lizbony, aby dobrze się bawić. Nie zawiedli się, ale w pakiecie dostali znacznie więcej.

Po Światowych Dniach Młodzieży pozostały tylko wspomnienia. Prawdopodobnie większość szybko ulegnie zatarciu. Są jednak takie, która pozostaną na długo.

W jedno Imię

Agnieszka wyjechała z grupą prowadzoną przez ks. Jakuba Klimontowskiego i ks. Marcelego Mrozka. Ze Świdnicy wyruszyli autokarem, po drodze zatrzymując się na dwa dni w Hiszpanii. Marzeniem Agnieszki od dawna było odwiedzenie stolicy Portugalii oraz Paryża, o który zahaczyli w drodze powrotnej. Nie ukrywa, że jechała z zamiarem dobrej zabawy, zwiedzenia kawałka świata. – Wróciłam wybawiona – przyznaje szczerze 18-latka. – Przeżyłam jednak też coś, co uświadomiło mi, jak bardzo potrzebuję wiary i sakramentów – dodaje.

Była zachwycona otwartością i luzem Portugalczyków, nie tylko uczestników ŚDM, ale też postawą papieża Franciszka. Widziała go tylko na telebimie i zazdrościła tym, którzy byli pod samą sceną i mieli okazję z nim porozmawiać, zrobić pamiątkowe zdjęcia. – Wzruszyło mnie, co mówił podczas ceremonii otwarcia. Zapamiętałam, że kazał nam modlić się o pokój. Mówił też o tym, że jesteśmy jego nadzieją i światłością świata – wspomina dziewczyna.

– Podobnie jak w Krakowie w 2016 r. wrażenie robiła rzesza ludzi z różnych krajów, języków i kultur, ale zgromadzonych w jedno Imię – mówi ks. Michał Pietraszek, który wraz z ks. Krzysztofem Malinowskim i 21 młodymi do Lizbony polecieli samolotem. – 1,5 miliona ludzi mijało się na ulicy i nie byli sobie obcy – dodaje. Szczególnie zapadła mu w pamięć adoracja Najświętszego Sakramentu podczas sobotniego czuwania. – W jednej chwili zrobiła się cisza. Przestało być gwarno, jakby nawet ci, którzy nie wiedzieli, co się dzieje, intuicyjnie wyczuwali, że dzieje się coś ważnego. To było naprawdę mocne – dodaje.

Dla Agnieszki udział w ŚDM był doświadczeniem zupełnie innego Kościoła. – Młodego, z żywą i czystą wiarą – tłumaczy. – Widać było niedoskonałości i błędy. Nie wszyscy potrafili zachować się jak trzeba. Ale przez to czułam, że to jest prawdziwe, jesteśmy przecież tylko ludźmi, a jeszcze każdy był z innego kraju i kultury. Wspaniale było tę naszą odmienność zobaczyć. Pomimo różnic potrafiliśmy być razem – dodaje.

Pierwsze owoce

Tymek na Światowe Dni Młodzieży pojechał z grupą młodzieży związaną z Drogą Neokatechumenalną z diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. W pielgrzymce uczestniczyli także młodzi z diecezji świdnickiej. Tymek nie miał specjalnych oczekiwań. Cieszył się na wakacje za granicą i zdawał sobie sprawę, że będzie tam dużo modlitwy. Nie spodziewał się tylko, że to właśnie doświadczenie modlitwy będzie najmocniejszym przeżyciem podczas tego wyjazdu. – Nigdy nie traktowałem modlitwy poważnie. Miałem sceptyczne nastawienie do Kościoła i wiary, pewnie przez to, że moi rodzice są bardzo zaangażowani. Po prostu przejadło mi się to – wyznaje 15-latek. Po drodze do Lizbony odwiedzili różne miasta Europy. Odpoczywali na plaży w Barcelonie, ale byli też w La Salette i Fatimie. W Madrycie modlili się przy grobie Carmen Hernadez, współinicjatorki Drogi Neokatechumenalnej, której proces beatyfikacyjny jest w toku. Mieli tam tylko trzy minuty, ale dla Tymka był to najlepiej wykorzystany czas podczas 16-dniowego wyjazdu. – Stwierdziłem, że spróbuję się pomodlić i zobaczę, co z tego wyjdzie. Na następny dzień po bardzo długim czasie poczułem, że naprawdę żyję. Pomimo zmęczenia czułem się szczęśliwy. To jest mały cud – przyznaje.

Ksiądz Michał już w trakcie ŚDM zobaczył pierwsze owoce, jakimi było uczestnictwo młodych w sakramentach po dość długim czasie. Mocno liczył na to, że w trakcie wyjazdu młodzi spotkają się z żywym Bogiem. – Modliłem się, żeby Jezus przyszedł i oni Go spotkali; żeby „porozwalał” ich wyobrażenia i odkurzył sumienia – mówi wikary z parafii św. Mikołaja w Nowej Rudzie. – Większości tych młodych nie ma w Kościele. Noszą w sobie przemyślenia, o których rozmawiamy, ale brakuje im siły, ognia, żeby za tym iść. Chciałem, by zobaczyli żywy Kościół, w którym ich rówieśnicy nie wstydzą się swojej wiary i relacji z Jezusem. To był mój jedyny cel tego wyjazdu. Cała reszta była tylko dodatkiem – dodaje.

Tymek, choć na pielgrzymce spędził tylko dwa tygodnie, a w co drugim zdaniu mówi o niewiarygodnym zmęczeniu, wewnętrznie dojrzał. – Chciałbym w końcu zacząć budować swoją własną wiarę, a nie żyć tylko wiarą  rodziców – przyznaje.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast