Biskup świdnicki Marek Mendyk w czasie uroczystej Mszy Wieczerzy Pańskiej w głównym kościele diecezji zachęcał do praktycznej miłości i sam dał jej przykład.
Okazją ku temu był obrzęd mandatum, który na ostatniej wieczerzy zapoczątkował sam Jezus Chrystus, obmywając nogi swoim uczniom. - Kiedy czytam ten fragment Ewangelii Jana opisujący gest umycia nóg, zastanawiam się, co łatwiejsze: wypowiedzieć słowa Przeistoczenia czy tak po prostu wziąć dzbanek z miednicą, klęknąć przed człowiekiem i umyć mu nogi. To czyńcie, to jest Eucharystia. To jest przemiana eucharystyczna, która doszła do nas, do naszego wnętrza; nie zatrzymała się na chlebie i winie, nie zatrzymała się na stole, tylko weszła między ludzi, weszła między was - podkreślał biskup świdnicki.
Przekonywał, że św. Jan napisał tak, ponieważ widział, jak Kościoły, które sam zakładał, są głęboko podzielone, są w rozdarciu, w zwielokrotnionej schizmie. - Co miał im Jan pisać o ostatniej wieczerzy? Musiał im napisać właśnie to. Jezus widział na ostatniej wieczerzy to samo - widział apostołów, którzy weszli do Wieczernika i się kłócili, gdzie który ma dostać miejsce przy stole. Co zrobił wtedy Jezus? Wstał, wziął miednicę i zaczął im myć nogi. Musiał im wtedy powiedzieć: Chcecie Eucharystii? Chcecie wiedzieć, o co w niej chodzi? Tam, w kącie, jest miednica. Wiecie, do czego służy... - dodał bp Mendyk.
Zaznaczył, że choć Janowy opis Eucharystii dzieli od Pawłowego 30 lat, oba mają bardzo spójny przekaz. - Najpierw św. Paweł opisuje dokładnie działanie, postępowanie Jezusa podczas ostatniej wieczerzy, opisuje czynności, przytacza słowa. Koryntianie w swojej wspólnocie, w swoim Kościele czynią to samo: łamią chleb, konsekrują wino. Paweł wie o tym, że się schodzą, aby przeżyć Eucharystie, ale - i to jest szokujące, chociaż wypowiadają te same słowa, chociaż spełniają te same czynności, co Jezus - Paweł ich nie chwali. Zamiast tego mówi: to, co robicie, to nie jest Eucharystia, to nie jest wieczerza Pańska, niezależnie od tego, że wszystko macie. Macie stół, macie wino, macie chleb i wiecie, jakie słowa nad nimi wypowiedzieć. Ale to, co robicie, to nie jest wieczerza Pańska - wyjaśniał biskup.
Zauważył, że przypomina to trochę dyskusje o Mszy św., toczone nieraz z taką gorliwością. - O to się potrafimy kłócić latami, zresztą tak, jak Koryntianie. Wcale nie jesteśmy od nich inni. Paweł im pokazuje: cedzą komara, a przepuszczają wielbłąda. Mówi zdecydowanie: Spożywacie Ciało Pańskie, nie zważając na Ciało. To znaczy nawet są pobożni przy tym ołtarzu, przy tym stole, ale kompletnie nie zważają na siebie wzajemnie, na tych, którzy tworzą to Ciało Pańskie, jakim jest Kościół. Przychodzą i podchodzą razem do Komunii, biorą ten sam Chleb, ale wnoszą na tę Eucharystię swoje podziały, swoje rozdarcia, swoje schizmy. Są ze sobą wzajemnie na każdy temat pokłóceni, ale razem biorą chleb z ołtarza przemieniony w Ciało, razem piją wino przemienione w Krew Pańską. To nic w ich życiu nie zmienia: jacy przyszli, tacy wychodzą - kontynuował bp Marek.
Zachęcał do refleksji nad Eucharystią i samym obrzędem mandatum, by przeżyć duchową Komunię z Jezusem, myjąc nogi tym, którym powinniśmy to uczynić.