W świdnickim sanktuarium ruszył cykl formacyjnych spotkań dla panów. Prowadzi je Mieczysław Guzewicz, autor licznych publikacji i opracowań z zakresu problematyki małżeństwa, rodziny i religijnego wychowania dzieci.
Organizatorem wydarzenia jest wspólnota Mężczyzn św. Józefa, który patronuje świdnickiej parafii prowadzonej przez ojców paulinów. To tam pod koniec czerwca odbyło się pierwsze spotkanie grupy.
– Współczesny świat pokazuje różne wzorce męskości. Dla kogoś Sylwester Stallone, Arnold Schwarzenegger czy Steven Seagal może być takim prawdziwym mężczyzną. Ja jednak zawsze czułem, że ogrom przykładów męskości zawiera Biblia. Każdy, kto zada sobie trud, by sięgnąć po Biblię, odkryje tam Józefa Egipskiego, Mojżesza, Hioba czy jakąś z postaci Nowego Testamentu. I tak przyglądając się tym wszystkim postaciom odkryłem kiedyś, że najpełniejszy wzór męskości mamy w osobie Jezusa – przekonywał zaproszony na spotkanie jako prelegent Mieczysław Guzewicz.
Kontynuując rozważania zauważył, że na drodze formacji w różnych wspólnotach, Jezus jest przedstawiany jako Pan, Bóg, Zbawiciel. Ale to jest tylko połowa prawda o Nim, ponieważ jest On również stuprocentowym człowiekiem, mężczyzną.
– Co to więc znaczy być prawdziwym mężczyzną? Spójrz na cechy Jezusa. Ewangelia nie pokazuje nam jakiego był wzrostu, koloru oczu, jakiej wagi i budowy ciała, chociaż możemy to określić np. na podstawie Całunu z Manoppello czy Całunu Turyńskiego. Ale to nie jest najważniejsze. Jeśli bowiem chcemy się zafascynować jakąś osobą, to nam chodzi o osobowość, a nie o wygląd, o budowę ciała, o to, jaką ma muskulaturę. I teraz jeśli chodzi o osobowość, to w Ewangelii jest wszystko. I kiedy zrobiłem zestawienie tych cech, doznałem olśnienia. Zrozumiałem, że to jest mężczyzna, to jest facet. Do tego powinniśmy mierzyć! Najszlachetniejsze męskie cechy rozwinięte do maksymalnego poziomu – podkreślał.
Zaznaczył, że choć to nieosiągalny ideał, jest każdemu potrzebny, by nie iść w kierunku bylejakości, nie marnować życia. Bezkompromisowość Jezusa w dawaniu świadectwa prawdzie przeciwstawił współczesnemu „otumanienie facetów”.
– Modląc się, Chrystus widział, jak świat będzie wyglądał w 2024 r. Co się stanie z chrześcijańską cywilizacją? Jaki będzie poziom wierności ochrzczonych ludzi ideałowi tego chrześcijaństwa? On to wtedy wiedział. I myślę, że to najwięcej cierpienia w nim wywoływało. Że być może on nawet gdzieś tam w sercu pytał: „Tato, czy to ma sens? Ja umrę, ja poniosę tę śmierć, a oni i tak tego nie docenią” – zachęcał do refleksji, przywołując scenę z Ogrodu Oliwnego.
Dalej mówił m. in. o malejącym poszanowaniu Eucharystii, nie rozeznawaniu życiowych decyzji przed Bogiem czy braku otwarcia na Ducha Świętego. Zachęcał też do pracy nad sobą w tych przestrzeniach, zapraszając na kolejne spotkanie, które odbędzie się 17 września o godzinie 19.15, a jego tematem będzie „Praca w życiu mężczyzny”.