Jezus przyszedł do Nazaretu, gdzie się wychował (Łk 4,16-30).
Dzisiaj Jezus przychodzi do szczególnego miejsca, które dobrze zna, w którym się „wychował” - to moje serce, mój kościół, moja wspólnota, zgromadzenie. Przychodzi z mocnym przesłaniem i słowami, które być może znam, ale utraciły dla mnie sens lub rozumiem je po swojemu.
Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski Pana.
Lubimy mieć wszystko poukładane, także naszą pobożność i religijność. Chętnie wypowiadamy się na tematy dotyczące moralności i wiary z pozycji - ja „wiem”, bo żyję w tym tyle lat. Czy rzeczywiście znam Jezusa i czy jestem w stanie przyjąć Jego prawdziwe głoszenie wolności? Czy chcę wsłuchać się w Jego słowo? Nie takie, jakie znam i sobie poukładałem, ale takie, jakie On pragnie mi dać. Czy jestem gotowy, aby pójść do każdego z Dobrą Nowiną: niewierzącego, atakującego, żyjącego w związku niesakramentalnym lub innej orientacji czy wyznania? Czy potrafię przyjąć swojego brata, który myśli inaczej i towarzyszyć mu, nie narzucając od razu swojego zdania?
Słowa, które mówi do mnie Bóg, mogą być niewygodne, bo wyburzają moje dawno ustanowione myślenie i patrzenie. Jezus nieustannie zaprasza mnie do nawrócenia, metanoi, czyli zmiany myślenia i patrzenia na drugiego tak jak On. Czy jestem gotowy na pójście z Nim, schodząc z urwiska, na którym zbudowałem cały swój świat opinii i religijności?