A było z Nim Dwunastu oraz kilka kobiet, które zostały uwolnione od złych duchów i od chorób (Łk 8,1-3).
Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania.
Zastanawiałam się, co dziś napisać, czy warto coś pisać, patrząc na tragedię, jaka spotkała południowy zachód Polski. Patrząc na ból, jaki ludzie przeżywają codziennie. Pochylam się nad tą tragedią ze łzami i bólem serca. Zasypiam i budzę się z myślą o tych, którzy dziś znowu nie mogli spać w swoim domu, którzy stracili nadzieję. I myślę sobie, co dziś to słowo Boga odkrywa przede mną. Przede mną, która mogę spać w suchym domu. W ogóle mam dom. Moje dzieci poszły do szkoły bezpieczne...
Duch Święty apeluje przez to słowo, wręcz krzyczy, do mnie jako kobiety. Bo tylko my, kobiety, wiemy, co to znaczy macierzyństwo. To przez nie rodzi się ojcostwo.
Więc drogie panie, trzeba zanieść nadzieję tam, gdzie jej brakuje. Jak wspomniane w dzisiejszej Ewangelii kobiety jako pierwsze zaniosły nadzieję światu, mówiąc, że Jezus żyje, zmartwychwstał, tak my dziś zanieśmy nadzieję tym, którzy ją stracili. Wołam do matek, ale i do tych kobiet, które nigdy fizycznie nie rodziły. Przyjmijcie pod swe serca życie - tym razem duchowo - przyjmijcie wszystkich, którzy zmagają się z przeróżnymi tragediami, i proście Boga, aby zalał wasze serce miłością, a tym samym staniecie się kanałem, przez który ta miłość i dotyk Boga dotrą do wnętrz ludzi rozdartych tragedią, i zacznie się opatrywanie ran. Bo dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. On potrzebuje ciebie i mnie, by uwidocznić swoje działanie i swoją moc.
Duchu Święty, przyjdź z nadzieją, wiarą i miłością do tych, którzy dziś płaczą, a których noszę w swoim sercu. Amen