Aksel Mizera pierwsze 20 lat życia spędził w Stroniu Śląskim. Od kilku miesięcy jest diakonem i dopiero powódź uświadomiła mu, co to w ogóle znaczy.
W zrujnowanym powodzią Stroniu Śląskim mieszka cała jego rodzina. – Dom babci. Cioci. Podwórko z drugiej strony. Koparka wujka. Wziął w leasing. Osiem tysięcy musi płacić miesięcznie. To jest mój dom. Tu mieli piękny ogród. Taki samochód przypłynął z Okrężnej, czyli dwie ulice dalej – mówi, pokazując zdjęcia.
Od kilku dni przyjeżdża tam codziennie z Dzierżoniowa, gdzie odbywa praktyki. Uprzątnięcie zrujnowanego domu wymaga ciężkiej pracy, na szczęście do pomocy zgłosili się też klerycy ze świdnickiego seminarium, księża, siostry zakonne z Wilkanowa oraz przyjaciele z pielgrzymki.
– Dla mnie najgorsza jest świadomość, że mama ostatnie 10 lat robiła remont domu. Pokój po pokoju. Sama. Kochała ten dom. Lubiła usiąść sobie w ogródku. Cieszyła się drobnostkami. Miała marzenie, żeby mieć huśtawkę w ogrodzie. Myśmy godzinami na tej huśtawce siedzieli – opowiada, dodając, że choć szkoda domu, najważniejsze jest to, że wszyscy jego bliscy są bezpieczni. Udało mu się załatwić, aby mama, babcia i ciocia zamieszkały w mieszkaniu przygotowanym wcześniej dla uchodźców w parafii św.św. Piotra i Pawła w Świebodzicach.
Niepokój budzą jednak informacje, że w okolicy grasują szabrownicy wyposażeni w maczety. Diakon Aksel ma te informacje z pierwszej ręki, od kolegi z klasy, który służy w Policji. Ujęto już kilku sprawców, a prokuratura w Świdnicy w przyspieszonym trybie ściga szabrowników, stawia zarzuty i szybko wysyła akty oskarżenia do sądu. – Pierwsze, co dzisiaj zrobiłem, to przywiozłem gaz pieprzowy i pistolet na gumowe kule zasilany gazem. Jak mi się uda, to jutro kupuję następne. Rozdaję to ludziom. Bo tu nie potrzeba prowiantu. Brakuje ludzi, którzy pomogą i będą pracować. Na moje oko połowa Stronia jest zniszczona. Ale brakuje też poczucia bezpieczeństwa – tłumaczy.
Przyznaje, że dla niego najtrudniejszy był czas, kiedy nie mógł nic zrobić, tylko bezsilnie przeglądać informacje w internecie. – Teraz, kiedy mogę tam przyjeżdżać i pomagać, jestem spokojny. Poza tym w końcu czuję się diakonem. Po święceniach oprócz tego, że mogę sprawować sakramenty, głosić słowo Boże, nic się nie zmieniło. Teraz zrozumiałem, że diakonat to przede wszystkim posługa miłosierdzia – dodaje.