Dziesięciu mężczyzn z archidiecezji wrocławskiej oraz diecezji świdnickiej i legnickiej rozpoczęło rok propedeutyczny w Wyższym Seminarium Duchownym w Świdnicy. Formację zaczynają w szczególny sposób - od pomocy powodzianom.
W środę 25 września w Wyższym Seminarium Duchownym w Świdnicy rozpoczął się rok formacyjny. Dzień wcześniej nowi klerycy mieli okazję zapoznać się z domem i jego mieszkańcami. W tym roku rok propedeutyczny rozpoczęło dziesięciu mężczyzn. – Rozpiętość wiekowa jest spora. Trzech chłopaków jest zaraz po maturze. Najmłodszy ma 19 lat. Natomiast najstarszy rozpoczyna swoją formację do kapłaństwa w wieku Chrystusowym – mówi ks. Mariusz Maluszczak, który w tym roku objął funkcję prefekta pomocniczego w świdnickim seminarium.
W środowy wieczór Mszy św. rozpoczynającej rok formacyjny przewodniczył bp Marek Mendyk. W homilii zachęcał kleryków, aby przyjęli słowo Boże, które wycisza lęk i niepokój, a rodzi wiarę. Wskazywał, że Bóg mówi do człowieka każdego dnia i zwraca się do niego osobiście. – Jego słowo wypowiadane nieustannie mnie stwarza, kształtuje, czyli wyprowadza z chaosu, nieustanie porządkuje. Kiedy mnie rozbija grzech, rozbijają złe myśli, rozbija moje cierpienie, kiedy w moim życiu pojawia się hałas i chaos, zaczynam się gubić, On wypowiada słowo, by mnie wyprowadzić z chaosu. A jeśli kiedyś potrafił wyprowadzić świat z chaosu do istnienia, to oznacza, że nie ma w Biblii takiego słowa, które nie mogłoby mnie wyprowadzić ku życiu. I nie ma we mnie takiego chaosu, takiej biedy, z której ono nie mogłoby mnie wyprowadzić ku nowemu życiu. Nie ma we mnie takiego grzechu, z którego On przez swoje słowo nie mógłby mnie wyprowadzić na nowo do życia – mówił biskup, dodając, że słowo do każdego przemawia tak, że słysząc to samo, każdy wyciąga z niego osobiste wezwanie.
Zwrócił uwagę, że słowo „stwarzać” oznaczać może także „czynić pięknym”. – Ilekroć słucham Jego słowa z wiarą, tylekroć czyni mnie pięknym. Ono może uczynić pięknymi moje myśli, moje uczucia, moje czyny – dodał, życząc klerykom takie spotkania ze słowem Bożym, które uczyni pięknym ich życie.
Ks. Mariusz Maluszczak tłumaczy, że tzw. rok zerowy, czyli etap propedeutyczny, można nazwać także etapem fundamentalnym, który koncentruje się głównie na formacji ludzkiej. – To nie znaczy, że nie ma na nim czasu na formację duchową, intelektualną czy pastoralną. Jednak każdy z nas wchodzi w dorosłe życie z pewnymi zranieniami. Ks. Krzysztof Grzywocz powiedział kiedyś, że na zranionej osobowości nie może wyrosnąć zdrowa duchowość – mówi kapłan.
Dlatego podczas pierwszego roku formacji akcentuje się potrzebę wzrastania w człowieczeństwie. Nowi klerycy będą brali udział w licznych warsztatach prowadzonych przez wykwalifikowane osoby, dzięki którym będą mieli okazję lepiej siebie poznać i podjąć efektywniejszą pracę nad sobą.
– Zobaczą swoje mocne strony, ale też dotkną trudnych miejsc, które przecież każdy z nas ma. To może dać im szansę, aby te trudności przekuć w zaletę. Wierzę mocno, że dzięki temu będą mogli przyjąć swoją historię życia, piękną, ale czasem też trudną i zobaczyć, że jest to historia zbawienia, w której można doświadczyć mocy Chrystusa i Jego łaski – wyjaśnia.
Przyznaje, że jako nowy prefekt wyobraża sobie seminarium jako miejsce budowania wspólnoty na wzór biblijny. – Chciałbym, abyśmy stworzyli taką wspólnotę, jaką pokazuje Jezus. On zaprosił swoich uczniów do budowania bliskich relacji i właśnie w tych bliskich relacjach działo się najwięcej. Wydaje mi się, że seminarium polega na tym, że tworzymy wspólnotę, która jest zgromadzona wokół słowa i Eucharystii. Przez to możemy uczyć się, co to znaczy iść za Chrystusem w bliskich, braterskich relacjach – przekonuje i dodaje, że w procesie formacji kleryków biorą także udział ks. Tomasz Metelica, główny prefekt oraz ojciec duchowny ks. Mirosław Rakoczy, na których zawsze może liczyć.
Zaraz po oficjalnym rozpoczęciu roku formacyjnego zaplanowane były rekolekcje dla kleryków. Jednak doświadczenie ks. Maluszczaka, który wraz z innymi księżmi, świeckimi, a także starszymi alumnami w ubiegłym tygodniu wyjeżdżał pomagać powodzianom, uświadomiło mu, że najlepszym sposobem na zbudowanie trwałych więzi jest współpraca, szczególnie, gdy jej celem jest pomoc potrzebującym.
Przyznaje, że pierwszy raz jechał do powodzian z rozgoryczeniem, złością i żalem. Pochodzi z Nowej Rudy-Słupca i dobrze zna tereny ziemi kłodzkiej. – W końcu przyszła do mnie myśl, żeby nie skupiać się na tym, dlaczego Bóg to dopuścił, ale że to wszystko jest o mnie, chrześcijaninie, uczniu Chrystusa. Zdałem sobie sprawę, że w tej konkretnej sytuacji mam możliwość żyć jak człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boga. Obrazem Boga w świecie, w którym jest cierpienie. To znaczy, że mogę dać swoje ręce, obecność, dotyk, dobre słowo. Mogłem być obrazem Boga, który przytula – mówi.
Dodaje, że dla niego było to spotkanie z żywym Kościołem, który nie tylko głosi Ewangelię, ale jest samą Ewangelią. – To było ważne nie tylko dla tych ludzi czy dla chłopaków, których formujemy. To było doświadczenie potrzebne także nam, księżom. Jestem nowym prefektem i zobaczyłem, że współpracując, możemy stworzyć zalążek wspólnoty. Dlatego dzień po rozpoczęciu roku propedeutycznego zabraliśmy nowych kleryków i pojechaliśmy na trzy dni dalej pomagać. To będą nasze rekolekcje – dodaje.