Na to rzekł Pan do niego: "Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości" (Łk 11,37-41).
Czasem tak łatwo zachować pozory i zewnętrznie być całkiem w porządku. Przecież nikogo nie zabiłem, nic nie ukradłem, co niedzielę do kościoła chodzę, odmawiam pacierz rano i wieczorem, w niedzielę nie pracuję, a może nawet nie robię zakupów… Nie ma się czego doczepić – wspaniały chrześcijanin, przykładny katolik. Czy aby na pewno? Wspaniale, że tak jest, ale pod warunkiem, że za tym idzie postawa serca, że moje serce jest czyste. A może raczej trzeba by powiedzieć, że moje serce regularnie oczyszcza się, chociażby w sakramencie pokuty. Każdy z nas popełnia grzech i każdy potrzebuje oczyszczenia. Jeśli natomiast zachowujemy zewnętrzne pozory i jesteśmy przekonani o swojej wspaniałości i bezgrzeszności, to daleko nie zajdziemy. Tylko pokorne stanięcie w prawdzie i nieustanne oczyszczanie swojego serca może zaprowadzić nas bezpiecznie do wiecznego zjednoczenia z Panem. Nie o zewnętrzną prezencję przede wszystkim chodzi, ale o to, co jest w moim sercu.
Jest w nim miłość czy niegodziwość?