Piętnaście edycji, setki prelegentów, tysiące uczestników – a w centrum wciąż to samo pytanie: jak być razem naprawdę. W Świdnicy zakończył się Kongres Małżeństw, który w tym roku zaprosił do rozmowy o słowie i ciszy.
W Świdnicy po raz piętnasty spotkali się małżonkowie z całej Polski, by przez trzy dni wspólnie szukać dróg do głębszej relacji. Tegoroczny Ogólnopolski Kongres Małżeństw odbywał się pod hasłem „Słowo i milczenie”. Otwarcie poprowadził ks. Piotr Kieniewicz, który życzył uczestnikom, by czas spędzony w Świdnicy był okazją do umocnienia więzi między sobą i z Bogiem. – Niech to będzie czas budowania jeszcze mocniejszych więzów małżeńskich, ale także doświadczenia wspólnoty – mówił. – Niech ten kongres jednoczy nas wokół Jezusa Chrystusa i uczy, jak dzielić się tym doświadczeniem z tymi, którzy przeżywają trudności. Jego słowa otworzyły spotkanie, które łączyło refleksję, świadectwo i wspólnotę modlitwy.
Pierwszego dnia ks. Krzysztof Ora, współorganizator wydarzenia, przypomniał, że kongres nie jest konferencją teoretyczną, ale miejscem spotkania ludzi, którym sprawa rodziny i małżeństwa pozostaje bliska. – Zawsze zastanawiamy się, jakie hasło ma towarzyszyć kolejnemu kongresowi. W tym roku słowo i milczenie – dwa pojęcia, które nie są sobie przeciwne, ale potrzebują się nawzajem. Jak oddech, wdech i wydech – powiedział. Podkreślił, że małżeństwo jest przestrzenią, w której człowiek uczy się prawdziwej rozmowy i obecności.
Pierwszym prelegentem był ks. Piotr Kieniewicz, który wygłosił konferencję zatytułowaną „Milczenie nie zawsze jest złotem”. Podkreślał, że milczenie może być zarówno przestrzenią spotkania, jak i murem między ludźmi. W trakcie uroczystości otrzymał statuetkę „Amicus Matrimoniorum” – wyraz uznania za wieloletnie zaangażowanie na rzecz małżeństw i rodzin.
W sobotni poranek kongresowicze rozpoczęli dzień od wysłuchania konferencji Małgorzaty i Krzysztofa Nyczów, założycieli Fundacji „Farma Serca”. Mówili o miłości, która wszystko znosi, i o tym, jak różnice między małżonkami mogą być źródłem wzajemnego wzrastania, a nie oddalenia. – Nie można zbudować relacji, jeśli sami się nie rozwijamy – podkreślała Małgorzata Nycz. – Kryzys to nie koniec, ale początek. To dobry moment, żeby wdrożyć zmianę, umocnić więź. Bo miłość to decyzja, że chcemy się uczyć kochać i być dla siebie bardziej dostępnymi – dodawała.
W drugiej części wystąpienia głos zabrali Agnieszka i Sylwester Baczkowscy, którzy spojrzeli na relację z perspektywy kobiety. Opowiedzieli o „gadule”, której nadmiar słów, działań i emocji jest często próbą odzyskania więzi. – Kobieta gaduła nie zawsze mówi ustami. Czasem jej mową jest milczenie, które karze. Ale to tylko sposób na to, by odzyskać bliskość, której tak bardzo pragnie – mówiła Agnieszka Baczkowska. Ich opowieść pokazała, jak za pozornym zgiełkiem i nerwowością kryje się tęsknota za prawdziwą obecnością.
Kolejną prelegentką była psycholog Bogna Białecka, autorka książek o relacjach i wychowaniu. Jej wykład dotyczył współczesnego zamieszania wokół ról kobiety i mężczyzny. Wskazała, że kultura masowa zaciera różnice między płciami, co utrudnia zrozumienie i wzajemne dopełnianie się. – Kobieta i mężczyzna różnią się emocjami, myśleniem, sposobem reagowania. I to jest dobre. Jeśli zlikwidujemy różnice, zniknie też napięcie, które napędza miłość. Małżeństwo to nie zlepek podobieństw, ale dialog odmienności – mówiła.
Na koniec pierwszego dnia wystąpiła dr hab. Anna Rambiert-Kwaśniewska, biblistka, która odczytała temat kongresu w świetle Pisma Świętego. Przypomniała, że biblijne „jedno ciało” nie oznacza utraty indywidualności, lecz wspólnotę osób. – Pismo Święte mówi, że jesteśmy jednym ciałem, a nie jedną duszą. To znaczy, że tworzymy wspólnotę życia, zachowując swoją odrębność. Jak w Trójcy – jedność, która nie niszczy różnic – tłumaczyła. Jej wystąpienie połączyło teologię z codziennym doświadczeniem relacji, pokazując, że duchowa jedność zaczyna się od słuchania.
Trzeci dzień kongresu rozpoczął się od wykładu ks. Krzysztofa Porosło, teologa z Krakowa, który mówił o ciszy w liturgii i w życiu duchowym. Przywołał historię z przygotowań do Światowych Dni Młodzieży, gdy papież Franciszek poprosił o pół godziny ciszy podczas adoracji. – Po piętnastu minutach chór zaczął śpiewać, bo telewizja „nie miała co pokazać”. Nie potrafimy już wytrzymać ciszy. A przecież to właśnie w niej rodzi się spotkanie z Bogiem – opowiadał. Zwrócił uwagę, że cisza nie jest pustką, lecz przestrzenią obecności.
W podobnym duchu mówiła Monika Górska – dziennikarka i autorka trylogii „Zaufaj, puść i kochaj”. W prelekcji zatytułowanej „Cisza na cały głos” dzieliła się osobistymi historiami o zaufaniu i słuchaniu Boga. – Największy dramat zaczyna się wtedy, gdy nie rozumiemy ciszy Boga. Bo milczy nie dlatego, że Go nie ma, ale dlatego, że chce być słyszany inaczej. Cisza to przestrzeń, w której dojrzewa słowo – mówiła.
Z kolei Maja i Krzysztof Sowińscy podjęli temat świadectwa i odwagi mówienia o wierze. Krzysztof opowiadał o swoim nawróceniu z uzależnienia i o tym, jak milczenie wierzących może zamknąć drogę do Boga dla innych. – Spotykałem ludzi wierzących, którzy milczeli o Bogu. Może modlili się, ale nie mówili. A ja zmierzałem ku śmierci i potrzebowałem rozmowy. Chrześcijaństwo to równowaga: czas słowa i czas ciszy. Bo kto milczy, gdy trzeba mówić, też traci – mówił.
Na zakończenie kongresu ks. Krzysztof Ora podziękował uczestnikom i prelegentom, podkreślając, że każde wystąpienie stało się częścią jednej wspólnej symfonii. – Wszystko pięknie się zharmonizowało. Każdy z nas usłyszał coś inspirującego w kontekście słowa i milczenia. Dostaliśmy dobry wiatr w żagle i myślę, że to będzie inspiracją na przyszłość – powiedział. Dodał, że najważniejsze, by uczestnicy nie milczeli o tym, co przeżyli.