W Wilkanowie pożegnali s. Henrykę. Wielu z nich uratowała życie

ks. Przemysław Pojasek ks. Przemysław Pojasek

publikacja 08.01.2021 17:35

Uroczystości pogrzebowe zaplanowano na przyszły tydzień w Rawie Mazowieckiej. Nie wszyscy będą tam mogli dotrzeć, dlatego zebrali się w kościele św. Jerzego, by jej podziękować za troskę, przyjaźń i pomoc w wyjściu z choroby.

Przy ołtarzu stało zdjęcie uśmiechniętej s. Henryki. Przy ołtarzu stało zdjęcie uśmiechniętej s. Henryki.
ks. Grzegorz Umiński

Wśród nich był 7 stycznia także bp Ignacy Dec, który przewodniczył liturgii żałobnej. Przyznał się, że nie raz również korzystał z pomocy s. Henryki i bardzo sobie cenił jej zdolności i pogodę ducha.

- Droga siostro Henryko, tak oto światło wiary i ciepło miłości przeprowadziło cię przez życie ziemskie. Oto wybija godzina pożegnania się z tobą. Dziękujemy dziś Bogu za ciebie, za wszelkie dobro, które Bóg przekazał przez ciebie ludziom. Dziękujemy tobie za wzorowe wychowanie swoich dzieci. W szczególności  dziękujemy za twoją posługę w Zgromadzeniu Sióstr Misjonarek Krwi Chrystusa.  Droga siostro, niełatwa była droga twego życia. Już w dzieciństwie dane ci było doświadczać grozy wojny światowej. Bóg pod koniec życia dopuścił na ciebie cierpienie. Wszystko  przetrzymałaś, prowadzona światłem wiary i Bożej miłości - mówił biskup w homilii.

Za pomoc dziękowali jej też inni, którzy wypełnili świątynię po brzegi. Wśród nich byli księża, klerycy, siostry zakonne i wielu świeckich, którym nie raz s. Henryka ratowała zdrowie, a bywało, że i życie.

- Była zawsze uśmiechnięta, jak na tym zdjęciu. Potrafiła też śmiać się sama z siebie, co jest rzadkością. Kilka tygodni temu, kiedy do naszej wspólnoty zawitał św. Mikołaj, s. Henryka przebrała się za jego renifera. Założyła okulary z czerwonym nosem i rogami, kolorowe ubranie i rozbawiła nas swoim zachowaniem do łez. Do końca swojego życia była pogodna i dobrej myśli. Wierzyła, że uda jej się wyjść z choroby serca. Miała wiele planów, a wśród nich co najmniej kilka obrazów do namalowania, ale nie udało się - mówiła s. Gertruda, przełożona domu.

O tych obrazach wspominał również kleryk Paweł Kruk, któremu wręczając przed świętami czekolady i chałwę obiecała również malunek. - Jestem pewien, że ten obraz powstanie i że będzie to obraz namalowany farbami twoich modlitw i oprawiony w ramy twojego orędownictwa. I myślę, że taki obraz powstanie niejeden. Myślę, że każdy z nas tu obecnych dostanie taki właśnie upominek od ciebie - dodał. 

Do zmarłej siostry niełatwo było się jednak dostać. - Kalendarzyk, do którego wpisywałaś osoby potrzebujące pomocy, prawie zawsze był pełny. Nieraz ludzie z całej Polski czekali miesiącami, by się do ciebie dostać. Oddałaś Jezusowi swoje dłonie i całe życie. Nie byłaś obojętna na ludzki ból i cierpienie. Za to dziś ci dziękujemy - dodał ks. Jan Maciołek z parafii w Domaszkowie. 

S. Henryka Mazurek zd. Pyzik urodziła się 25 stycznia 1934 roku w Kolonii Owczarnia. Sakrament chrztu świętego przyjęła 25 marca 1934 r. w kościele parafialnym Wniebowzięcia NMP w Kraśniku Lubelskim. Wraz z rodzicami Stanisławem i Leokadią (zd. Brzuszkiewicz) oraz piątką rodzeństwa (siostrami: Heleną i Krystyną i braćmi: Bohdanem, Marianem i Eugeniuszem) mieszkała we wsi Kolonia Owczarnia k/ Kraśnika w diecezji lubelskiej. 15 sierpnia 1949 r. przyjęła sakrament bierzmowania, a potem uczyła się prywatnie zawodu krawieckiego oraz ukończyła kurs ogrodnictwa i sadownictwa. Jednocześnie pomagała rodzicom w prowadzeniu gospodarstwa rolnego w Kolonii Owczarnia.

W roku 1952 zawarła związek małżeński z Antonim Mazurkiem, z którym miała troje dzieci: Iwonę, Jerzego i Arkadiusza, zmarłego tragicznie w 1980 roku. Rok później straciła też męża Antoniego. Było jej ciężko, o czym wspominała lata później w rozmowie z redakcją "Gościa Niedzielnego" (więcej: Zmarła s. Henryka Mazurek z Wilkanowa. Pomagała ludziom masażami). W tym czasie pracowała w Powszechnej Spółdzielni Spożywców PPS „Społem” na różnych stanowiskach oraz udzielała się społecznie, była m.in. ławnikiem w Sądzie Rejonowym w Kraśniku. Czynnie angażowała się we Wspólnocie Krwi Chrystusa, a także często służyła pomocą w domach misyjnych Misjonarzy Krwi Chrystusa.

W roku 1996 Henryka odczytała w swym sercu pragnienie całkowitego oddania się Bogu, dlatego w maju wstąpiła do postulatu sióstr Misjonarek Krwi Chrystusa. Pierwsze przyrzeczenia wierności Bogu w Stowarzyszeniu Misjonarek Krwi Chrystusa złożyła 8 grudnia 1997 roku w Częstochowie, a definitywne przyrzeczenia wierności w dniu 8 grudnia 2000 r. w Częstochowie.  Żyjąc jako Misjonarka Krwi Chrystusa, s. Henryka służyła pracując w kuchni, ogrodzie oraz jako wolontariuszka w Hospicjum „Santa Galla” w Łabuńkach. Przez wiele lat s. Henryka pomagała wielu osobom poprzez masaże zdrowotne. Posiadała też talent malarski, który rozwijała w wolnych chwilach, malując pejzaże i inne obrazy.

Swoją formację zakonną rozpoczęła w Częstochowie, w Domu św. Wawrzyńca. Następnie posługiwała w domu misyjnym św. Józefa w Swarzewie. W latach 1996-1998 mieszkała w domu misyjnym św. Kaspra del Bufalo w Częstochowie, gdzie pracowała w kuchni. Pod koniec 1998 roku zamieszkała w Łabuńkach, gdzie pracowała w kuchni oraz pomagała w Hospicjum. W roku 2003 przez kilka miesięcy mieszkała w domu misyjnym w Ożarowie Mazowieckim, gdzie również pomagała w kuchni, a następnie przeprowadziła się do „Miasteczka Krwi Chrystusa” w Chrustach, w którym do połowy 2005 roku służyła w kuchni i ogrodzie.

Od lipca 2005 r. zamieszkała w Wilkanowie, gdzie z poświęceniem pracowała w domu, ogrodzie oraz prowadziła apostolstwo chorych. Ostatnie lata życia s. Henryki naznaczone były chorobą i cierpieniem, które starała się znosić z cierpliwością, ofiarując je Bogu. Zmarła 5 stycznia nad ranem.