Podróże kształcą - także duchowo. W minioną niedzielę modliłem się, sprawując Najświętszą Ofiarę w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach - byłem w niebie.
To będzie felieton, zatem trudno w nim odnieść się do całego bogactwa treści i motywów liturgii tak starej, jak i nowej Mszy św. Czynię to zastrzeżenie, nauczony doświadczeniem poprzednich tekstów o podobnej tematyce. Podobnej w tym, że podważa przekonanie wyrażane przez wielu tradycjonalistów, także katolickich, że nowa Msza ma jakąś wewnętrzną skazę, utrudniającą autentyczne spotkanie z Panem Bogiem. Tym, co oburza niektórych, jest fakt, że jest ona w języku narodowym, że ksiądz nie ma koronek i manipularza, że ludzie widzą jego twarz, a mszał zawiera więcej niż jeden kanon.
Otóż w katedrze katowickiej uczestniczyłem w Najświętszej Ofierze naszego Pana, której przebiegu i atmosfery sacrum nie zapomnę. To była Msza św. w której nie padło ani jedno zbędne słowo, w której wszystkie gesty były wykonane z namaszczeniem i powagą, podczas której służba liturgiczna doskonale wiedziała, czemu i Komu służy, a muzyka wprowadzała w uniesienie. Jak to możliwe? Przecież arcybiskup był ubrany w nowoczesny ornat, mszał, jakim się posługiwano, jest tym, który powstał za Pawła VI, ołtarz stał na środku, wszystkie teksty były po polsku, a muzykami byli młodzi chórzyści śpiewający przy akompaniamencie orkiestry symfonicznej. A i jeszcze, o zgrozo, na środku prezbiterium umieszczono biskupią katedrę, a w bocznej kaplicy ustawiono tabernakulum.
Przejmująca modlitwa wydarzyła się nie dlatego, że była łacina, stary ryt czy gregoriańskie śpiewy, ale dlatego, że była wykonana zgodnie z rubrykami. To po pierwsze, a po drugie, zarówno słowa, jak i muzyka były czytelne dla wiernych, niosły treść przemawiającą do serca i poruszającą ducha. Otwierały na Najświętszego Boga i dawały okazję do prawdziwej Komunii. A zatem? To nieprawda, że posoborowa odnowa liturgii ma skazę obciążającą nową Mszę.To nieprawda, że jeśli nie zdradzimy ostatniego soboru, jesteśmy skazani na karykaturę liturgii, karykaturę, której przykłady, marginalne przecież, rozpowszechniają niestety także niektórzy świdniccy miłośnicy starej Mszy (posty na facebooku).
Cenię tradycjonalistów za ich wierność rubrykom i troskę o słowa i muzykę w trakcie Mszy św. – chcę jednak podkreślić, że dokładnie taka sama postawa podczas nowej Mszy daje równie piękną jak kiedyś (przed Soborem Watykańskim II), możliwość doświadczenia misterium bliskości Boga i Jego Miłości objawionej w Jezusie Chrystusie. Nie ma więc powodu deprecjonować formę nowej Mszy, nie ma także powodu upierać się, że tylko stara Msza pozwala skosztować nieba.