Po raz szósty z Łagiewnik do Stoszowa wyruszy pielgrzymka, tuz przed odpustem ku czci Matki Bożej Pocieszenia, patronki tamtejszego kościoła.
Wszystko zaczęło się od wpisu do kroniki Łagiewnik. Natknął się na niego Wiesław Najdek, mieszkaniec Ratajna. – Przeczytałem, że w 1945 roku po raz setny mieszkańcy udali się z pielgrzymką do Stoszowa. Po raz setny i ostatni, a przecież była to pielgrzymka ślubowana, ponieważ w bodajże 1837 r. Maryja cudowanie interweniowała w życie społeczności, chroniąc ją przed nieszczęściem – opowiada. – Sam jestem pielgrzymem, tym na Jasną Górę, od razu pomyślałem, że ta przerwana tradycja może i powinna być wskrzeszona.
I tak 6 lipca o 19.00 spod krzyża w Łagiewnikach wyruszy po raz szósty pielgrzymka do Stoszowa. Poprowadzi ją ks. Adam Woźniak. – Idziemy powoli, pielgrzymkowo, więc zapraszamy wszystkich, którzy chcą posmakować pątniczej drogi. Mamy do przejścia niecałe 11 km – zachęca organizator wyprawy.
Po dotarciu na miejsce pielgrzymów jest więcej niż w Łagiewnikach – po pierwsze dlatego, że po drodze dołączają parafianie z Olesznej i Słupic (ze swoim proboszczem ks. Markiem Mielczarkiem), a na wieczorne nabożeństwo przybywają też, ale już z innej strony, mieszkańcy Jaźwiny (ze swoim duszpasterzem, ks. Stanisławem Kucharskim). Pątnicy uczczą Maryję w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Pocieszenia. Nocna modlitwa różańcowa w procesji wokół kościoła i adoracja eucharystyczna z Komunią św. zamknie pątniczy dzień.
Kult Matki Bożej Pocieszenia sięga roku 1714 roku. Wtedy to chłopiec pracujący u wrocławskiego karczmarza zszedł do piwnicy po kolejną partię trunków. Bywał tu wielokrotnie. Tym razem coś strzeliło mu do głowy. Przysiadł przy kamiennej figurze Matki Bożej, stojącej tu nie wiadomo dlaczego i od kiedy, i w swej arogancji i pysze, przepijał do figury. Czy to za sprawą Matki Bożej, czy trunku, nie dojdziemy do tego, nagle padł bez przytomności. Gdy się ocknął, właścicielowi karczmy o wszystkim opowiedział. Ten uwierzył w cudowną interwencję i nakazał przenieść figurę do holu swego domu. Szybko rozeszła się wieść o tym wydarzeniu po okolicy. Wrocławianie spieszyli nawiedzać figurę. Pobożność rosła aż do Wielkiego Piątku 1737 r.