Po dwóch dniach od Spotkania Młodych w Wambierzycach podnoszą się głosy krytyczne. Twórczo się robi.
Pobożni, zasłuchani, ale też szalejący i zadziwieni - napisałem w relacji ze Spotkania Młodych w Wambierzycach. Po dwóch dniach muszę jeszcze jeden przymiotnik dopisać do tej litanii: zagubieni.
Okazuje się, że młodzi mieli jednak problem z odbiorem zarówno heavymetalowego "Anastasis", jak i offowego Teatru A.
Pierwszy zaskoczył wielu siłą i natężeniem muzyki, drugi wprowadził w labirynt symboli, odniesień, przypowieści i... w tym labiryncie zostawił.
To było wymagające doświadczenie - owszem dużo trudniejsze od komputerowej gierki, lektury fejsbukowych wpisów albo nawet czytanki w podręczniku - ale nie było niepotrzebne!
Nawet ci, którzy nie rozumieją przekazu "Anastasis", musieli przecierać ze zdumienia oczy, że taka kapela (jaka? No taka jak Nergal i jemu podobni mroczni prowokatorzy) występuje na pobożnej imprezie i Matka Boża Królowa Rodzin nie ma nic przeciwko.
Z kolei ci, których teatr sparaliżował nagromadzeniem znaków, przekonali się, że ta sztuka także służy Bogu i człowiekowi, który Go kocha (bo po bluźnierczej "Golgocie Picnic" można było mieć wątpliwość).
W przyszłym roku można podać coś bardziej strawnego, ale za dwa lata znowu przydałyby się dania pikantne i trawione dłużej.