Jego ukochane miejsce – katedra – przez 15 lat rządów protestanckich było kolejno: spichlerzem, obozem jenieckim i wojskowym szpitalem. Aż przyszli jezuici.
Podczas rozmowy co chwilę powtarza: „Przepiękne miasto!”. Czy potrafiłby się wyprowadzić ze Świdnicy? „Nigdy!”. I choć jego prywatne życie w tym mieście, dokąd sięga pamięcią, do usłanych różami nie należało, potrafi jednak o nim opowiadać godzinami. Z pasją i znawstwem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.