Świętoszkowata pobożność, egocentryczne zapracowanie, narcystyczne samouwielbienie - lekarstwo na kompleksy.
Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, nie jest dobrze, żeby sam był i ksiądz - te słowa mogą nie dawać spokoju, kiedy diecezjalny ksiądz towarzyszy czterem rodzinom w wyjeździe do Biskupowa (szczegóły TUTAJ).
Chcieli lepiej się poznać z nową parą w ich kręgu Domowego Kościoła, chcieli dystansu do gonitwy, w jakiej biorą udział na co dzień: praca, dom, dzieci, parafia.
Chcieli odpocząć i chcieli też uważniej wsłuchać się w głos Ducha Świętego - bo On jest bohaterem tegorocznego programu formacyjnego rodzinnej gałęzi Ruchu Światło-Życie. Wszystko to się im udało.
Rodziny za miejsce skupienia wybrały jeden z trzech w Polsce benedyktyńskich klasztorów.
Wszyscy razem spotkali się w atmosferze pokoju płynącego z harmonii między pracą i modlitwą, studiowaniem i medytacją, braterstwem i gościnnością.
Rodziny naturalne z rodziną mniszą. Wszyscy żyjący według tej samej zasady: spotkać człowieka w miłości - nie teoretycznie - w filozoficzno-teologicznych ideach albo kaznodziejskich zadęciach ale w pracy, trosce, wychowaniu, przebaczeniu. Udaje się to zarówno jednym jak i drugim.
Z diecezjalnym księdzem nie jest już tak łatwo. On żyje w celibacie.
Celibat - bezżeństwo ze względu na Królestwo niebieskie - staje się nie do zniesienia. Zawsze ilekroć jest praktykowany jako "bezpieczne" zamknięcie, nieludzki dystans, grzeszny egoizm, świętoszkowata pobożność, egocentryczne zapracowanie, narcystyczne samouwielbienie - słowem lekarstwo na kompleksy, niedowartościowanie czy chore ambicje. Staje się nie do zniesienie niekoniecznie dla tego, który w nim żyje (przynajmniej w pierwszej fazie), ale na pewno dla tych, z którymi taki żyje. Ostatecznie zawsze i jedno i drugie.
Zatem przez trzy dni: szczęśliwe rodziny Domowego Kościoła i szczęśliwa rodzina mnichów - i jedni i drudzy gorliwie dbający o biblijną prawdę rodem z raju: człowiek jest wezwany do wychodzenia ku drugiemu, w przeciwnym razie pozostaje samotny, tzn. cierpiący nie do zniesienia. A między nimi diecezjalny ksiądz. Żony mieć nie będzie, ale mnichem zostać chyba jeszcze może... Ewentualnie może wziąć na siebie coś z ich życia - umniejszyć się, żeby ich było więcej - w jego sercu.