Łk 21,34-36: Jezus powiedział do swoich uczniów: Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka, jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi. Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym
Na koniec wszystkich zapowiedzi i ostrzeżeń, które odczytywaliśmy fragment po fragmencie w tym tygodniu, Jezus wzywa do czuwania i modlitwy. Do uważania na siebie. A właściwie to Jezus mówi nawet, żeby mieć się na baczności przed sobą. Jest taka wypowiedź Jezusa, gdy mówi: miejcie się na baczności przed uczonymi w Piśmie! Tam właśnie Jezus używa dokładnie takich samych sformułowań - a właściwie tutaj Jezus używa tych samych sformułowań, co tam, tyle że tu chodzi już nie o uczonych w Piśmie i faryzeuszów, ale o samych siebie. Najpierw Jezus „budził” uczniów. Powoływał ich, nauczał - przez towarzyszenie Jemu uczniowie stawali się „obudzeni”. Ostatecznym obudzeniem uczniów będzie doświadczenie Paschy Pana - Męki, Śmierci, Zmartwychwstania, Wniebowstąpienia i Zesłania Ducha Świętego. To ich obudzi do końca. To ich do końca oddzieli od uczonych w Piśmie i faryzeuszów. To ich uczyni do końca przaśnymi, jak mówi św. Paweł: przaśni jesteście! Tak jak zapowiedział Jezus: strzeżcie się kwasu uczonych w Piśmie i faryzeuszów! Jezus oczyszcza - z naleciałości, które można by określić ostatecznie jako „duch tego świata”. Jezus zakopuje w uczniach przepaść, o której mówił Bóg ustami proroków: bo jak Niebo góruje nad ziemią, tak myśli Moje nad myślami waszymi… Jezus ostatecznie doprowadza do pojednania, do pokoju między nami a Bogiem. Jak? Ano właśnie tak: już was nie nazywam sługami, ale przyjaciółmi - sługa bowiem nie wie, co czyni Pan jego, a Ja wam oznajmiłem wszystko… A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, Jedynego Prawdziwego Boga… Jezus właśnie tak czyni nas przyjaciółmi Boga, Jego dziećmi, tak doprowadza nas do pogodzenia się z Bogiem: wkłada w nasze serca myśli i pragnienia Boga, byśmy wreszcie Go zrozumieli… Jak to robi? Ano właśnie na drodze Paschy. Tak właśnie nas oczyszcza, czyni przaśnymi, niekwaszonymi. To nie Bóg się zmienił i dopasował do nas, to nie On przestał być zagniewany i obrażony - to my wyładowaliśmy całą naszą złość, całą nienawiść do Boga za to, że nie robi tego, co my chcemy, i nie jest taki, jak my chcemy - wyładowaliśmy tę złość na Golgocie… I co niepojęte: okazuje się, że On tego dokładnie chce. Chce żebyśmy wylali na Niego całą naszą złość, niepogodzenie się ze sobą, z życiem, z Bogiem ostatecznie… Cały kwas, jaki nosimy w sobie - bo tylko tak można nas uczynić przaśnymi: kiedy najpierw wyleje się wszelki kwas z naszych serc. Dopiero wtedy można tchnąć w nie Ducha oddanego z wysokości Krzyża… To dotyczy nawet uczniów Pana - oni też po Śmierci pogrążyli się w wylewaniu na siebie nawzajem kwasu, który ostatecznie dotyczył tak naprawdę Pana: a myśmy się spodziewali…
I właśnie tak nas budzi Jezus. Właśnie tak. Całą cenę naszego przebudzenia płaci On. Choć to my jesteśmy pogniewani i obrażeni, to my uważamy że On umieścił nas w pułapce bez wyjścia, my się buntujemy i nie zgadzamy z naszym życiem, choć to my mamy Mu ciągle coś do zarzucenia - On nie rezygnuje. On się wystawia nieustannie na nasze zarzuty - bo tylko tak ma szansę odpowiedzieć Duchem. Odpowiada nie nienawiścią, nie zniszczeniem, ale Duchem. To jest myślenie Boga, myślenie Miłości: odpowiada Duchem, byśmy zaczęli myśleć jak On i byśmy stali się Jego przyjaciółmi przez nasz sposób myślenia - tak, jak dotąd pogrążeni w ciemnościach byliśmy Jego nieprzyjaciółmi, Jego wrogami przez nasz sposób myślenia. To jest Logika Miłości: z wrogów czynić przyjaciół. Jak? Dając Ducha. Wyznając Prawdę - wyznając Miłość. Właśnie tak Jezus przekazuje nam myśli i pragnienia Boga, tak przekazuje nam Mądrość Miłości: składając się w nas osobiście przez dar Ducha… Po to cała Pascha: byśmy ostatecznie stali się Nowymi Ludźmi mocą Jego Obecności w nas. Dziećmi Ojca mocą Obecności Syna w nas. Mocą Życia Syna w nas. Mocą Serca Syna w nas. Mocą Ducha Syna w nas. Bogu nie chodzi o utarczki słowne i intelektualne, o przekonywanie na drodze dyskursywnej - On daje Ducha swojego, włącza nas, wrogów, do Jedności ze sobą i tak przemienia nas od wewnątrz, od fundamentów, od serca. Właśnie tak stajemy się obudzeni: jeśliście razem z Chrystusem powstali z martwych - szukajcie Tego, który w górze, gdzie Chrystus zasiada po prawicy Ojca… Obudzeni.