Jeden z wielkoformatowych obrazów wiszących w nawie głównej nabrał blasku. Żywe kolory i naprawione ubytki, ale przede wszystkim rozmiar malowidła robią wrażenie.
Obrazy zawierające złożone wielopostaciowe kompozycje są dziełem legnickiego malarza Jeremiasza Josefa Knechtla. Zawierają sceny z życia patronów kościoła - św. Stanisława (na ścianie północnej) oraz św. Wacława (na ścianie południowej).
Zostały oprawione w bardzo bogato zdobione drewniane ramy, wykonane technikami snycersko-rzeźbiarskimi. W dekoracji ram (częściowo ażurowych, malowanych na kolor biały, a partiami złoconych) dominują przestrzennie ukształtowane liście akantu z uzupełnieniami innych motywów: kwiatów, wici, liści palmowych, wstęgi, muszli, drobnych motywów figuralnych, fragmentów motywów architektonicznych, bez wykorzystania większych motywów figuralnych. Za wykonawcę ram uważa się Tobiasa Franza Stallmeyera, jednego ze współpracowników kierującego warsztatem snycersko-rzeźbiarskim jezuitów świdnickich Johanna Riedla.
Ze względu na swoje wymiary (ok. 4 x 5,5 m) obrazy po odnowieniu dostarczone będą do katedry nawinięte na wałek. Nabite na krosna zostaną już wewnątrz świątyni i tak podciągnięte ku górze. Olbrzymi, nieporęczny format pozwala przypuszczać, że jakiekolwiek prace konserwatorskie były przeprowadzane "in situ" z poziomu rusztowania.
W środę 18 listopada do świdnickiej katedry wrócił pierwszy z nich, przedstawiający św. Stanisława rzucającego klątwę na króla Bolesława Śmiałego. Jest to fundacja jezuitów, co potwierdza rzeźbiona rama z godłem jezuitów (CSIS - Collegium Societatis Iesu Svidnicensis).
Obraz został już nabity na krosno, wkrótce trafi na swoje miejsce nad amboną. W najbliższym czasie do świątyni wrócą także kolejne obrazy zabrane do konserwacji. Prace wykonywane są w ramach projektu "Konserwacji, rewitalizacji i digitalizacji barokowego wnętrza gotyckiej katedry świdnickiej".
Czytaj też:
Ze ścian katedry znikają kolejne obrazy
Szukają pomocy nawet u świętych
Katedra. Patrzymy konserwatorom na ręce
Potrzeba 60 milionów