Przez 40 lat był proboszczem w Ołdrzychowicach Kłodzkich. W 2005 r. skończył 75 lat i zamieszkał w domu dla księży seniorów w Polanicy-Zdroju, placówce archidiecezji wrocławskiej. Gdy powstał dom w Świdnicy, przeniósł się do miasta, gdzie kilkadziesiąt lat wcześniej uczył się w liceum.
Wybierając szkołę średnią po raz pierwszy trafił do Świdnicy. Przyciągnął go tu język francuski, którego nie mógł się uczyć w swojej okolicy. Wybór padł więc na Liceum Ogólnokształcące im. Jana Kasprowicza, które wówczas znajdowało się przy ul. Równej (aktualna siedziba II LO). Tu też zdał egzamin maturalny i postanowił pójść do seminarium.
- Jak się zrodziło moje powołanie? Trudno powiedzieć. Zgadzam się ze słowami św. Jana Pawła II, że kapłaństwo to dar i tajemnica. Każdy z nas tak naprawdę nie wie jak się do końca budziło jego powołanie. Miałem pójść do krakowskiego seminarium, ale kandydatów było tak dużo, że przebierano w nich jak w ulęgałkach [od red.: mieć wysokie wymagania, grymasić]. Dlatego zdecydowałem się pójść do wrocławskiego WSD. Zresztą wielu innych z diecezji krakowskiej, przemyskiej i tarnowskiej podobnie postąpiło. O świadectwo moralności poprosiłem proboszcza z rodzinnej parafii, ale zastrzegłem, by nikomu o mnie nie mówił. W czasie wakacji i innych przyjazdów do Skawicy nie od razu nosiłem też sutannę, chociaż obłóczeni byliśmy już na pierwszym roku. Bałem się, że jak zrezygnuję to ludzie potem będą krzywo patrzeć – przyznaje się ks. Franczak.
Czasy formacji seminaryjnej wspomina z nostalgią. Mimo licznych przesłuchań, aresztowań w czasie wyjazdów i mocnej dyscypliny, jest przekonany, że ten okres go mocno zahartował i pozwolił być wiernym mimo przeciwności. - Mieliśmy też bardzo dobrego ojca duchownego. To był jezuita, ks. Franciszek Sąsiadek SJ, którego później spotkałem w Nowym Sączu. Wspominając wrocławskie seminarium sam zwrócił uwagę, że na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy po tej szkole życia odeszli później z kapłaństwa – mówi z zamyśleniem.
Święceń kapłańskich udzielił mu w katedrze wrocławskiej 19 czerwca 1955 r. bp Antoni Pawłowski z Włocławka. Ich pamiątką jest obrazek z wizerunkiem św. Piusa X z odręczną dedykacją od zaproszonego biskupa. Sami prymicjanci mieli jedynie po kilka obrazków dla zaprzyjaźnionych księży. Pierwszą Mszę św. ks. Stanisław odprawił u wrocławskich salezjanów dzień po święceniach, a do rodzinnej parafii pojechał tydzień później.