Ceremonii pogrzebowej w Świdnicy przewodniczył bp Ignacy Dec. Przed dwoma laty świętował z s. Bonawenturą 65-lecie profesji zakonnej.
Biskup przypomniał to wydarzenie, (więcej: Żelazny jubileusz elżbietanki) wygłaszając homilię pogrzebową na świdnickim cmentarzu przy ul. Brzozowej.
- Gdy przed dwoma laty 24 kwietnia 2019 roku obchodziliśmy 65-lecie twoich ślubów zakonnych, wówczas posłużyliśmy się trzema słowami, które podobają się bardzo Panu Bogu i dobrym ludziom. Słowa te brzmią: "dziękuję, przepraszam, proszę". Dzisiaj też, już przy twojej trumnie, tu, na cmentarnej ziemi, chcemy powtórzyć te same słowa, by objąć nimi całe twoje życie. Dziękujemy Panu Bogu za dar twojego życia, za to, że Pan Niebios stworzył cię, posługując się twoimi rodzicami. Dziękujemy Bogu za dar chrztu świętego, dzięki któremu stałaś się dzieckiem Bożym. Dziękujemy za twój rodzinny dom, dziękujemy za dar wiary i pokochania modlitwy przekazany przez rodziców i kapłanów Kościoła. Dziękujemy Bogu za dar dobrego wychowania, wspaniałe wiano wyniesione z domu rodzinnego. Dziękujemy Panu za dar powołania zakonnego, za posługę na wszystkich placówkach. Dziękujemy za dobro, które Pan Bóg rozdał przez ciebie na drogach twojego życia, zwłaszcza życia zakonnego. Dziękujemy także tobie za dar modlitwy, dar dobrego słowa i za dzieła dobroci i miłości, które przez ciebie otrzymali ludzie, droga siostro Bonawenturo - wymieniał bp Ignacy, prosząc o modlitwę w jej intencji.
Na cmentarzu zgromadzili się 1 maja wraz z biskupem zaprzyjaźnieni kapłani, siostry zakonne, rodzina i przyjaciele zmarłej siostry.
S. Maria Bonawentura (Łucja) Kijek urodziła się 19 grudnia 1926 r. w Tadeuszowie (pow. Opatów). Jej rodzice, Piotr i Paulina z d. Sołtyka, zajmowali się rolnictwem i wychowaniem dzieci. Łucja miała dwóch braci i dwie siostry. W domu rodzicie pielęgnowali tradycje religijne i patriotyczne. Z domu rodzinnego wyniosła dobre wychowanie i już we wczesnej młodości odczuwała pragnienie poświęcenia swojego życia na służbę Bogu i ludziom. Do Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety wstąpiła w Katowicach 13 czerwca 1952 r. Niecały rok później, 22 kwietnia1953 r., została tam przyjęta do nowicjatu i otrzymała imię zakonne Maria Bonawentura. Pierwszą profesję złożyła 4 maja 1954 r.
- W tym łacińskim imieniu jest zawarte słowo "dobro"; "bona ventura" - "dobro przychodzące" - nadzieja na przyjście dobra. I ta nadzieja zawsze z niej wychodziła. Nawet, gdy w okresie ślubów czasowych, jeszcze przed złożeniem ślubów wieczystych, przeżyła bardzo trudne doświadczenie. Razem z innymi siostrami z placówki w Popielowie (prowincja katowicka) została 3 sierpnia 1954 r. wywieziona do obozu pracy w Kobylinie. Dla młodej siostry był to bardzo trudny okres życia. Doświadczała jednak tam na co dzień szczególnej Bożej opieki. Trwanie w wierności ślubom, mimo tak wielu przeciwności, było dowodem prawdziwości elżbietańskiego powołania. Po zakończeniu pobytu w obozie pracy siostra Maria Bonawentura wróciła na placówkę do Popielowa. W Katowicach odbyła kurs pielęgniarski i 2 kwietnia 1958 r., złożyła egzamin uprawniający do wykonywania zawodu - przypominał biskup senior.
Śluby wieczyste elżbietanka złożyła 29 sierpnia 1959 r. we Wrocławiu. Miesiąc później, 29 września 1959 r. została przeniesiona na placówkę do Świdnicy, do prowincji wrocławskiej. Tu podjęła pracę w szpitalu jako pielęgniarka EKG. Służąc ludziom chorym, starała się okazywać wiele dobroci i elżbietańskiej życzliwości. Współpracownicy wspominają ją jako osobą wyjątkowo rozmodloną.
- Kiedy przyszedłem do s. Bonawentury z wiatykiem, ona zapytała mnie o to, czy się za nią modlę. Odpowiedziałem, że tak, na co ona od razu dodała, że za mnie codziennie się modli. I to była jej przedziwna tajemnica. Ona zawsze się modliła. Już kiedyś zauważyłem to w ich ogrodzie, jak wraz z s. Leonardą się modliły na różańcu. I w pewnym momencie, szturchając drzemiącą siostrę, powiedziała: "teraz twoja kolej". Zawsze tej modlitwy pilnowała i troszczyła się o nią - wspominał ks. Grzegorz Ławniczak, kapelan świdnickich elżbietanek.
Jak dodają siostry już wcześniej w kaplicy szpitalnej, którą bardzo ukochała, przebywała chętnie i często, polecając dobremu Bogu sprawy Kościoła, zgromadzenia i swojej rodziny, którą bardzo szanowała. Na emeryturę przeszła 31 grudnia 1990 r. Na miarę swoich możliwości i sił pomagała nadal we wspólnocie. Służyła jeszcze chorym, którzy potrzebowali jej pomocy. Do końca kochała modlitwę, była pogodna i czuła się dobrze w swojej wspólnocie. Odeszła do wieczności spokojnie 29 kwietnia 2021 r.