Kremówki czy afirmacja ludzkiej seksualności? Co nam pozostało po Janie Pawle II?

O teologii ciała, o młodzieży, która potrafi słuchać, kiedy traktuje się ją poważnie, i o płodności księży mówi dr Magdalena Siemion, dziennikarka, pracownik Instytutu Dialogu Międzykulturowego im. Jana Pawła II w Krakowie, autorka książki "Teologia ciała. Seks wg Jana Pawła II cię wyzwoli". W trakcie Dni Papieskich w Świdnicy poprowadziła warsztaty dla uczniów i katechetów.

Kamil Gąszowski: Podobno na warsztatach zachęca Pani uczniów, żeby się rozbierali?

dr Magdalena Siemion: No nie! Nie dość, że mam łatkę „pani od seksu”, to teraz będzie, że każę się uczniom na zajęciach rozbierać! (śmiech), ale rzeczywiście jest to jeden z eksperymentów podczas warsztatów z teologii ciała. Zdaję sobie sprawę, że jest prowokujący, ale ma na celu uświadomienie sobie, dlaczego nie rozbieramy się przed każdym. Odpowiedzią jest wstyd. To prowokuje kolejne pytanie – kiedy nie wstydzimy się swojej nagości? Wtedy, kiedy mamy pewność, że nikt nas nie wyśmieje, nie poniży i nie obrazi. A więc wtedy, kiedy ktoś nas kocha, akceptuje i przyjmuje takimi, jakimi jesteśmy. Wojtyła nazywa to doświadczeniem granicznym. Wstyd chroni nas przed użyciem. Człowiek ma wymiar osobowy, personalny, nie jest rzeczą, którą można używać. Młodym powtarzam, że używać można telefonu, ale nie człowieka. To jest bardzo ważne, jeśli mówimy o miłości i relacji seksualnej. Jeśli ktoś chce się używać, to proszę bardzo, ale nie nazywajmy tego miłością. Na to też nigdy nie było zgody Wojtyły, jego teologii ciała, ale przede wszystkim nie ma zgody Pana Boga, bo to On stworzył nas do miłości, a tylko miłość wyklucza relację użycia. 

Lubi Pani prowokować?

Pewnie nawiązuje Pan do „skandalicznego” tytułu mojej książki „Seks wg Jana Pawła II cię wyzwoli". Mogłabym napisać książkę pt. „Teologia ciała Jana Pawła II” wydaną na szarym papierze, małą czcionką, bez ilustracji i grafik. Tylko proszę mi powiedzieć, kto sięgnie po taką książkę? Na pewno nie nastolatek. Jestem świadoma tego, w jakim świecie żyjemy. Jeżeli chcemy dotrzeć do młodego pokolenia, to musimy wzbudzić w nich zainteresowanie. To jest zabawne, bo młodzież często po warsztatach mówi mi, że miało być o seksie, a cały czas było o Panu Bogu. 

Z czym dziś kojarzy się młodzieży Jan Paweł II? Jak udaje się Pani dotrzeć z niełatwym przecież przekazem do nastolatków?

Kiedy przyjeżdżam do szkoły i zadaję uczniom pytania, co kojarzy im się z Janem Pawłem II, to padają odpowiedzi, że kremówki, narty, góry, „Barka” i godzina 21.37. Wtedy na sali wybuchają śmiechy. Wcale się im nie dziwię, że się buntują i odrzucają obraz papieża przedstawiony podobnie jak u Gombrowicza: że „Słowacki wielkim poetą był”, tak „Jan Paweł II wielkim papieżem był”. Ale dlaczego był wielki? Co o nim wiemy oprócz kremówek, gór, „Barki”? Kiedy mówię im, że jestem po ich stronie, wtedy śmiechy ustają i zaczynają słuchać. Retoryka nakazu i zakazu absolutnie się już nie sprawdza, dlatego mówię im, że nie przyjeżdżam ich indoktrynować, ale mam im coś do zaproponowania. Chyba nikt tak jak Wojtyła nie stawiał człowieka w centrum. Właśnie poprzez sferę seksualną, cielesną pokazywał godność i piękno człowieka. Przed soborem watykańskim II Kościół miał retorykę nakazowo-zakazową, sfera seksualna do dzisiaj jest tematem tabu, jest podejrzana. Wojtyła już w latach 50 XX w. mówił, że jest to coś pięknego. On afirmował ludzką seksualność i cielesność. Jeżeli mamy ją chronić, to nie dlatego, że jest grzeszna, zła i brudna, ale właśnie dlatego, że jest tak cenna i piękna.

Czasem słyszę głosy, że to, co przedstawiam, jest zbyt idylliczne, że młodzież z gruntu to odrzuci, bo nie przystaje do naszych czasów. Nie do końca się z tym zgadzam. Moje doświadczenie jest takie, że młodzież jest bardzo wyczulona na autentyzm. Gdybym nie była autentyczna w przekazie, byłabym spalona na samym starcie. Nie jest tak, że oni nie chcą słuchać o rzeczach trudnych i wymagających. Szukają konkretnych reguł, ale nie w formie zakazów czy nakazów, lecz propozycji. Młodzi szybko wyłapują fałsz.

Język Wojtyły do najprostszych nie należał. Jeszcze przed ślubem wraz z żoną próbowaliśmy czytać „Miłość i odpowiedzialność”, ale bądź to z powodu, że książce brakowało kilku stron, bądź z powodu trudnego języka, a może z obu tych powodów, za daleko nie zabrnęliśmy…

W polskiej literaturze jest mało opracowań dotyczących teologii ciała Karola Wojtyły. Moja pozycja, o skandalicznym rzekomo tytule, adresowana jest do uczniów szkół średnich. Jest parę pozycji o. Jarosława Kupczaka, przede wszystkim „Dar i komunia. Teologia ciała w ujęciu Jana Pawła II”, jest książka Piotra Kopytyckiego, „Elementarz teologii ciała według Jana Pawła II”. Natomiast, co jest dla mnie zagadką, teologia ciała świetnie rozwija się w Stanach Zjednoczonych. Tych anglojęzycznych publikacji przetłumaczonych na język polski jest sporo. Zaskakujące, że polskich opracowań jest mniej, choć już na poziomie akademickim jest ich naprawdę dużo. Tylko, że jest to poziom, który licealisty nie zainteresuje, a przecież chodzi o to, żeby ludzie mogli się teologią ciała zachwycić.

Nie uważa Pani, że wciąż żyjemy w dualistycznym świecie podzielonym na sacrum, czyli naszą pobożność i „chodzenie do kościoła”, oraz profanum, czyli resztę naszego życia, również seksualność, do której niech nikt nam się nie miesza, nawet Pan Bóg?

Sfera seksualna jest wciąż tematem tabu. Wydaje się zła i nieczysta. Trzeba to odczarować. Z jakiegoś powodu Pan Bóg stworzył nas w ciele, stworzył też popęd seksualny. Wojtyła nigdy nie powie, że popęd jest czymś złym. Uprzedmiotowienie, wykorzystanie czy pożądliwość, która zawłaszcza i jest skupiona na własnym zaspokojeniu są złe.

Chrześcijaństwo jest bardzo ucieleśnioną religią. Chrystus, nasz Bóg, nie utożsamia się z jaźnią czy intelektem, ale wciela się, staje się jednym z nas. Jak bardzo podnosi to godność człowieka, jak afirmuje naszą cielesność! To jest bardzo piękne, że ciało ma wyrażać miłość. Nie możemy się bać o tym mówić.

Czy teologia ciała dotyczy tylko sfery seksualnej?

Trzeba uczciwie powiedzieć, że Wojtyła koncentruje się na sferze seksualnej, ale widzi w niej coś więcej niż tylko wymiar biologiczny, fizyczny. Od tego, jak rozumiemy swoją seksualność, zależy, jak postrzegamy drugiego człowieka, otaczającą nas rzeczywistość. Natomiast, kiedy mowa jest o bezinteresownym darze z siebie i wymiarze płodności, to należy zauważyć, że nie chodzi tylko o płodność biologiczną małżonków. Jest wiele małżonków, którzy nie mogą mieć dzieci, są duchowni, siostry zakonne. Wojtyła powie, że w teologii ciała chodzi o to, żeby z siebie uczynić dar dla drugiego. W przypadku małżonków owocem będą dzieci, ale ksiądz na innej zasadzie będzie darem, a owocem tego daru będzie płodność w wymiarze duchowym. Ważne, żeby nie koncentrować się na sobie i wyrywać się z egoizmu, bo egoizm prowadzi do piekła. Dar zakłada relacyjność, musi być ktoś, komu go ofiaruję. Nasz Bóg jest relacją, jesteśmy stworzeni do relacji, a nigdy do samotności.


O tym, dlaczego dr Magdalena Siemion lubi szczypać ludzi, o rozmowach o seksie z dziadkiem a nawet pradziadkiem oraz o intymnej miłości małżonków, która jest najdoskonalszym obrazem miłości Boga, przeczytacie w nr. 21 „Gościa Niedzielnego”, dostępnym w parafiach lub e-wydaniu.

Podczas warsztatów dla uczniów i katechetów w Świdnicy.

Gość Świdnicki 21/2023 DODANE 25.05.2023 AKTUALIZACJA 28.05.2023

Moja cielesność

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..