– Nie mam cennych pamiątek rodzinnych, biżuterii, ale mam książki, modlitewniki z dawnych czasów i mam te listy – mówi Mariola Mackiewicz.
Wyciąga pożółkłe listy pisane drobnym maczkiem, koperty adresowane cyrylicą, z których ktoś powycinał znaczki, kilka starych gazet i jedno jedyne zdjęcie, przedstawiające kapłana leżącego na katafalku. To wszystko, co pozostało po przyjacielu rodziny. Są jeszcze wspomnienia, a te są wcześniejsze niż świadomość istnienia leżących na stole dokumentów. – Były skrzętnie chowane, nikt o tym nie wiedział. Byłam wścibską dziewczynką i z podsłuchanych rozmów dowiadywałam się o ważnej dla taty osobie – księdzu Julianie Borówce. To były niepewne czasy, wszyscy się bali. Dopiero po 1989 roku zostałam wtajemniczona – mówi M. Mackiewicz.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.