Tłumy pielgrzymów z diecezji świdnickiej pokłoniły się Królowej Polski. Do prawie 500 pątników pieszych, idących przez ostatnie 8 dni, dołączyły setki autokarowych. Razem modlili się o pokój, bezpieczeństwo i zdrowie swoich rodzin.
Po ośmiu dniach wędrówki do Częstochowy dotarła XXI Piesza Pielgrzymka Diecezji Świdnickiej. Na jasnogórskich wałach zameldowało się 467 pątników, wśród których najmłodsza była roczna Łucja, a najstarsza 76-letnia pani Krystyna. Szło też 16 księży, 2 diakonów, 3 kleryków, 2 ojców i 9 sióstr zakonnych. Wszyscy oni, witając Matkę Bożą, cieszyli się nie tylko osiągniętym celem, ale i wyjątkową atmosferą tegorocznej wędrówki.
- Każda pielgrzymka jest zupełnie inna. W tym roku jakoś szczególnie poczułam ducha radości. Nie tylko ze względu na hasło, z którym podążamy, ale i obserwacje idących braci i sióstr, którzy mieli tę radość w sercu i na ustach. Wszyscy staraliśmy się uśmiechać i dawać radość ludziom, których spotykaliśmy po drodze - zapewnia Teresa, doceniając także strefę ciszy, w której miała czas tylko dla Boga, czego brakuje jej w codzienności.
Idący z grupą 5. ks. Emil zwraca uwagę także na inny widoczny element tej wewnętrznej radości.
- Czuć było naprawdę rodzinną atmosferę. Wielu ludzi wspierało się nawzajem, pomagali sobie nosić plecaki, troszczyli się o siebie. Nieoceniona jest też wspólna modlitwa, po której widać tak naprawdę, po co ludzie idą na pielgrzymkę Osobiście też widzę już jej owoce - pokój w sercu, którego ostatnio brakowało - podkreśla duszpasterz ze Świebodzic.
Wojtek mimo deszczowego początku cieszy się z dobrej pogody w dalszej drodze. Inny pielgrzym o tym samym imieniu zwraca uwagę na ogromną ilość jedzenia, którym dzielili się mieszkańcy odwiedzanych miejscowości. Kobieta idąca z dziećmi mówi natomiast o poznawaniu emocji swoich i innych, zacieśnianiu więzi i wspólnym celu, który łączy ludzi w różnym wieku z różnych stron.
- Dla mnie to przepiękna lekcja życzliwości tak wielu ludzi i nadziei, że Bóg wysłucha ich modlitwy. Na jednym z postojów podeszła do nas starsza pani. Miała ponad 80 lat. Przyniosła nam ser, który sama przygotowała. Zrobiła też bukiet z kwiatów ze swojego ogrodu i przyczepiła do krzyża, który był niesiony na czele. Kazała jej go zrobić mama, która liczy ponad 100 lat. Prosiły o modlitwę za Polskę. Ten bukiet przetrwał do końca i jest z nami na Jasnej Górze - relacjonuje Magdalena.
Dodaje, że po tegorocznej pielgrzymce jeszcze bardziej docenia znaczenie obecności obok drugiego człowieka, ale i podstawowe rzeczy jak prysznic czy łóżko. Widzi też, że woli upał od deszczu, a wokół jest naprawdę sporo ludzi, którzy wierzą w Boga i w Nim pokładają nadzieję.
Widać to było szczególnie w dniu zakończenia pielgrzymki, gdy Jasnogórskiej Pani pokłoniły się tłumy mieszkańców diecezji świdnickiej. Wspólnej Mszy św. przewodniczył bp Marek Mendyk. W homilii, nawiązując do znaku z Kany Galilejskiej, zachęcał do radości i optymizmu, które powinny cechować uczniów Chrystusa.
- W znaku wina objawia się Bóg jako Ten, który naszą codzienność przemienia w święto i napełnia nasze życie radością. Równocześnie jednak rodzi się pytanie dla nas na dzisiaj: co jest tym winem, które mogłoby nasze życie uczynić radosnym świętowaniem? Odpowiedzi jest wiele. Życie staje się radosnym świętowaniem, kiedy np. małżonkowie po dniach milczenia znów zaczynają ze sobą rozmawiać i otwierają się na potrzeby innych. Życie staje się radosnym świętowaniem, kiedy rodzice znajdują więcej czasu dla swoich dzieci. Kiedy myślą o przyszłości dla swoich dzieci, nie tylko aby nie zabrakło im środków do życia, ale przede wszystkim, żeby ich życie było przepojone Bogiem. Życie staje się radosnym świętowaniem, kiedy uznajemy i pochwalamy innych - bez czekania na odwzajemnienie się. Życie staje się świętowaniem, kiedy ludzie sobie nawzajem wybaczają; kiedy jest we mnie pokój, optymizm, poczucie prawdziwej wolności - takiej, która płynie ze świadomości, że jestem naprawdę człowiekiem wolnym - wolnym od grzechu - wymieniał pasterz diecezji, zachęcając do szukania swoich sposobów radosnego świętowania.
Podsumowując tegoroczną pielgrzymkę, przypomniał, że upływała ona pod hasłem „Radujmy się w Panu!”.
- Tę radość wiary i miłości ponieśliście do świata poprzez trudne pielgrzymowanie przez wioski i miasta. Życzę Wam, aby ta radość wiary Was nigdy nie opuszczała. Tak bardzo dzisiaj potrzebna jest nam radość życia. Nie tylko tego oczekiwanego w niebie, w wieczności, ale także radości życia tu i teraz. Taka radość tu na ziemi powinna być cechą wyróżniającą nas, chrześcijan. Jeśli chcemy wiarą pociągnąć innych do Boga, jeśli chcemy zapalać w ludziach nadzieję, jeśli chcemy dzielić się miłością - musimy najpierw odnaleźć w sobie radość życia. Musimy mieć na twarzy uśmiech, a w sercu pogodę i pokój. To jest wizytówka chrześcijanina - człowieka, który wierzy i ufa; to jest początek ewangelizacji - podkreślał, dziękując organizatorom i uczestnikom za ich obecność, trud i świadectwo.