O wystawie fotograficznej „Arka. Co po powodzi?” mówi brat Savio Sitarczyk OFM.
Kamil Gąszowski: Czy powódź jest fotogeniczna?
br. Savio Sitarczyk OFM: Powódź z pewnością jest fotogeniczna tak jak każda tragedia. Od kilku lat zajmuję się fotografią, co pozwala mi dostrzegać kompozycje, perspektywy i detale. Sterty kaloszy nie były dla mnie jedynie porozrzucanymi butami, ale były symbolem tamtych dni. Podobnie było ze światłem w pomieszczeniu, gdzie rozdawano dary. Gdy zobaczyłem chorągiewki w tym świetle, od razu wiedziałem, że muszę to sfotografować. Miałem poczucie, że za tymi obrazami kryje się jakaś historia.
Nazwałeś swoją wystawę „Arka”. Gdzie w tej historii widziałeś symbol nadziei? Dla Noego był to gołąb, który wrócił z gałązką oliwną.
Zdecydowanie byli nimi wolontariusze. Ich pomoc była czymś więcej niż praktycznym działaniem. Była wyrazem miłości i solidarności. Jednym z najpiękniejszych prezentów, jakie dostałem w życiu, były wodery. Użyłem ich może dwa razy, ale trzymam je w szafie jak relikwie tamtych dni. Dla mnie są gestem troski i miłości drugiego człowieka, który podniósł mnie na duchu.
Pierwsze dni po powodzi mogłyby wydawać się najbardziej szare i przytłaczające, ale jednocześnie były to dni pełne życia, energii i działania. Ludzka życzliwość nadawała tamtym dniom kolorów. Na zdjęciach próbowałem to uchwycić. W tym celu świadomie używałem kolorów. Liczę na to, że można dostrzec w nich nadzieję.
Co jeszcze zapamiętałeś z tamtych dni?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.