Co najmniej do jutra potrwa paraliż miasta po znalezieniu materiałów wybuchowych pod mostem przy ul. Sienkiewicza. Na miejscu od kilku godzin pracują wojskowi saperzy z Wrocławia.
Nie wiadomo jeszcze, jak długo potrwają prace. - Trudno jest coś powiedzieć. Czekamy na informacje, ile czasu potrzeba na zakończenie akcji. To może być kilka, a nawet kilkadziesiąt godzin. Rozbiórka mostu dopiero się zaczynała i nie wiemy na jak dużej powierzchni znajdują się ładunki wybuchowe. Najprawdopodobniej są to ładunki trotylu pozostałe po II wojnie światowej - powiedział nam podkom. Marcin Ząbek, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Dzierżoniowie.
Po godz. 21.00 na stronie miasta ukazała się informacja, że saperzy do tej pory zabezpieczyli ponad 200 kg trotylu, który zostanie wywieziony poza miasto i zdetonowany.
Wiadomo już także, że w czwartek 9 listopada obie szkoły znajdujące się w strefie zagrożenia nie będą pracować. Dzieci uczęszczające do Przedszkola Publicznego nr 2 rodzice mogą przyprowadzić do Przedszkola Publicznego nr 1 przy ul. Batalionów Chłopskich 20, a dzieci z Przedszkola Niepublicznego nr 6 znajdą opiekę w Przedszkolu Niepublicznym Słoneczna Piątka przy u. Świdnickiej 41.
Pozostali rodzice, którzy będą potrzebowali opieki nad dziećmi, mogą je przyprowadzić od godziny 7.00 do Dzierżoniowskiego Ośrodka Kultury (tel:74 646 46 60).
W czwartek autobusy linii A i B nie będą kursować, pozostałe autobusy komunikacji miejskiej będą jeździć normalnie, ale będą omijać przystanki w strefie zagrożenia.
Sztab kryzysowy informuje również, że osoby, które zostały ewakuowane ze strefy zagrożenia, a wymagają przyjmowania leków, a nie mają ich przy sobie, powinny kontaktować się ze Szpitalem Powiatowym w Dzierżoniowie, który jest powiadomiony o sytuacji kryzysowej.
Numer telefonu do szpitala: centrala 74 831 33 33 lub 74 831 51 11. Izba przyjęć 74 834 41 10.
Po kilku godzinach oczekiwań w dzierżoniowskim kinie „Zbyszek” 150 mieszkańców zostało rozlokowana po miejscowych hotelach i noclegowniach.
- Pomoc zapewnia miasto. Każda osoba ewakuowana ze strefy zagrożenia otrzyma miejsce noclegowe. Mamy hotel miejski Ośrodka Sportu i Rekreacji i w pierwszej kolejności tam umieszczaliśmy ludzi. Kiedy okazało się, że zapełnili wszystkie 70 miejsc, kierujemy osoby ewakuowane do Ośrodka Kultury, albo lokujemy w prywatnych hotelach - mówi Rafał Pilśniak ze sztabu kryzysowego.
Niektórzy mieszkańcy jednak wciąż czekają, próbując choć na chwilę wejść do swoich mieszkań.
- Proszę pana, tam jest moje dziecko, które zostało z chorą mamą. Ja byłam w pracy, a teraz chcę odebrać swoje dziecko. Niech pan się zlituje. Chociaż niech policja przywiezie moje dziecko. Przecież poruszacie się po tym terenie, możecie sami mi go przywieźć - prosiła kilka minut po 18.00 mieszkanka ul. Garbarskiej 2. Policjant po telefonie do przełożonych zgodził się zabrać kobietę do jej mieszkania, by odebrała swoje dziecko. Ale takich osób jest na miejscu więcej.
Młoda dziewczyna Ania czekała przed blokadą, bo w mieszkaniu został chomik. Wie, że policja nie pozwoli jej raczej odebrać zwierzęcia, więc kłamie funkcjonariusza, że w mieszkaniu został pies.
Musi jednak czekać, bo przed nią była tu pani Grażyna, która przed 11.00 wyszła do pracy, zostawiając w domu chorą mamę, Teodorę. Starsza pani kilka dni temu wróciła ze szpitala.
- Mówi pan, że w szpitalu wydają potrzebne leki, ale ja nie pamiętam, jakie bierze moja mama. W domu mam kartkę, co i jak podawać - tak pani Grazyna argumentuje potrzebę wejścia do mieszkania w strefie zagrożenia. Dodaje, że w mieszkaniu zostały też dokumenty chorej, łącznie z dowodem osobistym, na którym zapisany jest pesel.
Kiedy policjant odchodzi, kobieta przyznaje, że w domu został też pies. - Ja dopiero z pracy wróciłam i nie mogę wejść do mieszkania. A mamę z mieszkania policja wyprowadziła. Zamiast powiedzieć jej, żeby zabrała leki i psa, to wyprowadzili ją bez żadnego wyjaśnienia - opowiada kobieta.
Pani Teodora potwierdza tę wersję wydarzeń. Policjant pozwolił jej córce pójść po psa i leki. Pani Grażyna wraca po kilkunastu minutach. Pies - buldog - jest wystraszony, trzeba kilku minut, by się uspokoił. Szczęśliwa pani Grażyna zabiera mamę i buldoga do swojej córki do Świdnicy.
Do taśmy odgradzającej strefę zagrożenia podchodzą kolejni ludzie. Nerwowi, chcą wrócić do swoich domów choć na chwilę, by zabrać swoje rzeczy. - To nie w porządku, że kiedy o 15.00 ogłoszono alarm, to ci, którzy byli na miejscu mogli zabrać swoje rzeczy z domów, a inni, którzy byli w pracy nie mają już takiej możliwości - żali się jedna z kobiet.
Przypomnijmy: materiały wybuchowe znaleźli robotnicy, którzy rozpoczęli remont ponad 100-letniego mostu. Ze względu na jego historyczną wartość, miały zostać zachowane jego wszystkie zabytkowe elementy architektoniczne. Inwestycja miała potrwać do sierpnia przyszłego roku i była częścią budowy centrum komunikacyjnego, na które miasto zdobyło 12 mln zł z Unii Europejskiej.
Przeczytaj także: Niewybuchy w Dzierżoniowie. Ewakuowano ponad 600 osób.