Biskupi, dziesiątki księży i tłumy ludzi odprowadziły ks. Marka Żmudę na miejsce spoczynku. Zapamiętają go jako oddanego, radosnego i dobrego pasterza.
Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się w niedzielę 5 lipca ceremonią eksporty, której przewodniczył bp Adam Bałabuch.
– Kiedy 13 czerwca miałem ostatni raz możliwość zobaczenia się z nim w szpitalu w Polanicy Zdroju, interesował się tym, co dzieje się w parafii. Był po zabiegach, po których czekały go przynajmniej 4 tygodnie leżenia na boku lub na brzuchu. Walczył dzielnie, ale choroba znowu mocno zaatakowała. I po ponad 2 miesiącach dźwigania krzyża z Chrystusem został wezwany z naszej ziemskiej ojczyzny do domu Ojca niebieskiego – mówił w czasie Mszy św. w bazylice strzegomskiej biskup pomocniczy.
Tego dnia zmarłego kapłana wspominał również drugi proboszcz z tego miasta ks. Marek Babuśka.
– W imieniu całego dekanatu chciałbym podziękować naszemu bratu w kapłaństwie za jego dobroć, życzliwość, za jego opanowanie, za dobre słowo, bo takim go znaliśmy, takiego go ceniliśmy. Jego słowa zawsze były mądre i wyważone, czasem nas bawił swoimi żartami, ale nie brakowało mu też odwagi, by powiedzieć to, co czasem trzeba było powiedzieć dla właściwego funkcjonowania dekanatu – przypominał strzegomski prałat, który po Eucharystii wraz z biskupem, dziesiątkami kapłanów i setkami wiernych odprowadzili w kondukcie żałobnym ks. Marka Żmudę do kościoła pw. Zbawiciela Świata i MB Szklaplerznej, gdzie przez 23 lata pracował zmarły kapłan.
Kolejnego dnia to tam właśnie odbyła się główna celebra pogrzebowa, której przewodniczył bp Ignacy Dec w asyście bp Adama, który nie krył wzruszenia z uwagi na śmierć kolegi z rocznika święceń. On również poprowadził kondukt żałobny na cmentarz, gdzie po Mszy św. zostało złożone ciało ks. Żmudy.
Jeszcze przed rozpoczęciem Eucharystii głos zabrali najbliżsi zmarłego: rodzina, przyjaciele i współpracownicy. Wspominali zmarłego pasterza, przypominając jego najważniejsze atuty.
– Zamiast rozpaczać, chcielibyśmy świętować jego życie, pełne mądrości. Na co dzień czuliśmy jego troskliwą obecność. Zawsze mogliśmy liczyć na jego pomoc i wsparcie. Umiał dzielić się wszystkim, co posiadał, a swą miłość rozdawał sprawiedliwie pomiędzy ludzi. W sposób szczególnie emocjonalny przeżywał niepowodzenia i niedolę innych, stąd organizowanym przez nas festynom towarzyszył zawsze cel charytatywny na rzecz potrzebujących dzieci. Uosabiał najlepsze cechy prawdziwego mentora i kapłana, ale i niezwykłą skromność, szacunek dla ludzi i ich problemów. W swoich kazaniach nie upominał nadmiernie, nie moralizował, nie piętnował nikogo, jedynie wskazywał drogę wyjścia, ale zawsze jednak zdecydowanie i przekonująco. Ze śmiechem wspominał, że na pewno coś z tego zostanie każdemu do przemyślenia. Słuchał uważnie tych, którzy mieli coś do przekazania, szukał ciekawych ludzi nie tylko swojej profesji, kochał dyskusje i cenił rzeczowe argumenty – wspominała Elżbieta Smyk, dyrektor Publicznej Szkoły Podstawowej nr 2 w Strzegomiu.
Nie brakowało też deklaracji przedstawicieli parafii, którzy wyrażali wdzięczność za lata posługi i budowy lokalnego Kościoła.
– 23 lata temu zbudowałeś kościół. Ale nie poprzestałeś na tym. Wypełniłeś nie tylko swoje, ale także nasze życie Ewangelią. Zabrałeś nas do swojej barki, spojrzałeś na nas i słów bożych prawdą złowiłeś nasze serca, a my zawsze byliśmy gotowi do pracy z tobą. Dziękujemy, że byłeś z nami przez te wszystkie lata. Byłeś z nami i dla nas. (...) Zapewniamy cię, że twoje dzieło, takie swoiste opus magnum, nigdy nie będzie zapomniane, a ty pozostaniesz w pamięci nie tylko obecnych parafian, ale także na następne pokolenia, jako twórca i pierwszy proboszcz tej parafii. Jednak twoją wielkość należy oceniać nie tylko przez pryzmat twoich dokonań, ale także ze względu na twoją dobroć i umiejętność dzielenia się tym dobrem z innymi - mówił Jacek Zięba, przewodniczący rady parafialnej.
Zalety zmarłego kapłana wymieniał w homilii również bp Ignacy Dec. Opisując najważniejsze fakty z życia ks. Żmudy, nawiązywał do jego cech, które sprawiły, że był powszechnie lubiany.
- Wszędzie dałeś się poznać jako kapłan oddany ludziom, pracowity i pogodny. Byłeś bardzo lubiany przez kapłanów, twoich kolegów i wiernych świeckich. Miałeś dobre poczucie humoru. Byłeś pełen dobroci, uprzejmości i gorliwości w służbie Bożej. Nigdy z nikim nie walczyłeś, ale walczyłeś o ludzi, aby byli czcicielami i wielbicielami Pana Boga - podkreślał biskup senior.
Życiorys ks. Marka znajdziecie w naszym wcześniejszym artykule: