Nowy numer 11/2024 Archiwum

Radość Ewangelii (17.04.2018)

J 6,30-35: W Kafarnaum lud powiedział do Jezusa: „Jaki więc Ty uczynisz znak, abyśmy go zobaczyli i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz? Ojcowie nasi jedli mannę na pustyni, jak napisano: „Dał im do jedzenia chleb z nieba”. Rzekł do nich Jezus: ‚Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój daje wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu”. Rzekli więc do Niego: „Panie, dawaj nam zawsze ten chleb!” Odpowiedział im Jezus: „Ja jestem chlebem życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”.

Ciekawa rzecz, że to my, ludzie, żądamy od Boga wykazania się, uwierzytelnienia, przekonania nas... Greckie słowo oznaczające wiarę (czy też czasownik oznaczający czynność wierzenia) jest ściśle związany ze słowem oznaczającym bycie przekonanym, przekonanie kogoś. Wierzący to ten, kto dał się przekonać - kto jest przekonany. I tego domagają się ludzie od Jezusa: przekonaj nas. Co uczynisz, jaki znak? Cóż zdziałasz - abyśmy mogli stać się przekonanymi? Aby nas przekonać? Dokładnie rzecz biorąc właśnie tego się domagają tłumy: przekonaj nas! Okazuje się, że my sądzimy Boga nieustannie: nieustannie domagamy się, aby Bóg nas przekonał, wykazał się, udowodnił że to, co czyni, jest słuszne. Ciągle stoimy w pozycji sędziów: sądzimy każdą chwilę naszego życia. Osądzamy to, co czyni Bóg, który jest naszym Życiem - i to jest nasza pułapka: że wzięliśmy w ręce władzę sądzenia. I jakże często okazuje się, że nasz sąd jest pozbawiony miłosierdzia. Sądzimy Boga, sądzimy nasze życie i naszą rzeczywistość bez cienia miłosierdzia - a okazuje się, że ostatecznie to siebie pozbawiamy miłosierdzia i skazujemy się w ten sposób na życie i rzeczywistość bez cienia miłosierdzia. Sami zamykamy się w pułapce niemiłosiernego sądu, który prowadzi do nieakceptacji wszystkiego, wszystkich, a przede wszystkim samego siebie. Sądzimy bez miłosierdzia - i dlatego w naszych oczach wszystko jest niemiłosiernie trudne i ciężkie. Coraz więcej nam się nie podoba. Zamykamy się w więzieniu bez wyjścia - bo sami sądzimy nasze otoczenie, nasze życie, naszą rzeczywistość i samych siebie bez miłosierdzia. Ciągle i ciągle osądzamy wszystko, co jest niewygodne dla nas, trudne, wymagające jako złe. I dlatego w naszych oczach jest coraz więcej zła wokół nas... Coraz więcej w nas rozżalenia, buntu, złości, desperacji, fatalizmu - bo wszystko wokół jest złe. Ale tak to wygląda tylko w naszych oczach zaślepionych pychą, biorącą w swoje ręce władzę osądzania Boga i tego, co On czyni. Przekonaj nas! - to znaczy: spełnij nasze oczekiwania!

Ludzie szukali Jezusa w Kafarnaum bo się skończył cudownie rozmnożony chleb. No więc nas przekonaj - nakarm nas jeszcze raz, i jeszcze i jeszcze... nasyć nasze oczekiwania, nasze zmysły, nasze apetyty... I tu jest właśnie pułapka: że my w naszych sądach opieramy się na ocenie, jaką wystawiają nasze zmysły, emocje, apetyty, namiętności itd. I dlatego to wszystko prowadzi nas w śmierć. Jezus zaś zaczyna delikatne wskazywać, że nie przyszedł sycić naszych zmysłów, namiętności, apetytów, emocji itd. Manna syciła zmysłowo - choć i manna się znudziła... Jezus przyszedł dawać Chleb z Nieba: samego siebie. Tu chodzi o spotkanie Osób: Jego i moje. Tu nie chodzi o spotkanie zmysłów, namiętności, emocji - ale spotkanie Osób. Tu chodzi o Wspólnotę Osób, nie o wspólnotę zmysłów, emocji, apetytów, namiętności itd. I tu jest właśnie pytanie: czy mi chodzi o Osobę czy o nasycenie? Jezus przyszedł po pierwsze wprowadzić nas w głąb naszej osobowości - wyzwolić nas z niewoli zmysłów, emocji, namiętności, oczekiwań, apetytów. Doprowadzić nas do odkrycia, że jesteśmy OSOBAMI - a wtedy odkryjemy, że naprawdę On jest nasyceniem na najgłębszej płaszczyźnie: na płaszczyźnie osobowej. Syci mnie jako osobę - a to jest moja najważniejsza cecha: że jestem osobą, tak jak Bóg jest Osobowy. Tylko w Bogu są Osoby - a wśród stworzeń tylko człowiek jest osobą. Tymczasem ja, człowiek, dałem w sobie zanegować osobowość i skupiłem się na tym, co mnie NIE ODRÓŻNIA od reszty stworzeń - co we mnie jest obrazem świata, a nie Boga. Tymczasem chodzi o to, że ja jako osoba jestem zdolny do spotykania Osób, Osobowego Boga - i do spotykania osób, czyli innych ludzi, moich braci i sióstr. Jestem zdolny do spotkania na płaszczyźnie nie zmysłowo-emocjonalnej, ale na płaszczyźnie osobowej. Jestem zdolny do życia we Wspólnocie Osób. A dałem się sprowadzić do życia we wspólnocie prochu, we wspólnocie śmierci... Tylko dlatego, że skupiłem się na tym, co mi mówią zmysły, emocje itd. A przecież jestem osobą - dzięki temu, że Osobowy Bóg stał się Darem dla mnie. Jestem obrazem Boga mocą Daru, którym jest sam Bóg, przychodzący do mnie w Chrystusie. To jest Prawdziwy Chleb, który mnie stwarza, powołuje do istnienia, decyduje o moim istnieniu, o tym że jestem i to jestem człowiekiem, osobą: o moim istnieniu, o wszystkim decyduje tylko i wyłącznie to, że Bóg chce być w kolejnej chwili Darem dla mnie. A mnie się ciągle zdaje, że o wszystkim decyduje nasycenie moich zmysłów, namiętności, emocji, apetytów... że od tego zależy moje istnienie, moje dobro, moje wszystko... Tymczasem okazuje się, że sam fakt, iż istnieję jako człowiek, jako osoba, oznacza, że otrzymałem Chleb, Osobę Syna, w którym Wspólnota Osób się otwiera przede mną i włącza do Wspólnoty... A moje zmysły, namiętności, emocje, apetyty wciskają mi kłamstwo, że mi czegoś brak... Jestem osobą - więc mam Boga. I tak Bóg mnie przekonuje: w Eucharystii stając się nieprzerwanie Darem. Oto Znak. Oto działanie Boga. Dawaj nam zawsze tego Chleba - i ten Chleb jest udzielany. Zawsze. Raz na zawsze. I właśnie chodzi o to, by dać się przekonać znakowi Eucharystii: że Chleb jest dawany nieprzerwanie.

Bo kłopot zaczyna się wtedy, gdy dam się przekonać, że mi braknie. Że ktoś mi zabierze. Że dla mnie nie starczy. Że sam muszę wziąć, zarobić, zabrać, schować... A znak Eucharystii pokazuje, że to nieprawda, że to kłamstwo, że Miłość nie umiera, że Dar nie przestaje być Darem. Dać się przekonać - dać się nawrócić na Prawdę, która wyzwala z niewoli strachu, że mi braknie. Dać się nawrócić Miłością, która nieustannie działa i wyznaje się w Eucharystii. Tu jest Znak, którym jest sam Bóg.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy