Choć jest w świdnickim seminarium stosunkowo krótko, harcerstwo i sport od lat pozwalają mu pokonywać swoje słabości. Teraz zachęca do tego innych, zwłaszcza w temacie powołania.
Kiedy czekałem, na niego i jadłem obiad w aucie, jeszcze raz zobaczyłem prognozę pogody na Mont Blanc – była przepiękna! Wtedy przyszedł Kleks. Świecącymi z podekscytowania oczami i kilkoma słowami dałem znać przyjacielowi, że pogoda na Dachu Europy będzie super! Został tylko problem schroniska. Rozbijanie się, w innym miejscu niż pola namiotowe, w masywie Śnieżnej Góry jest surowo zabronione i w razie kontroli wiąże się z ogromnymi kosztami a nawet utratą wolności. Postanowiłem zawalczyć o legalne miejsce na śnieżnym polu namiotowym! Wziąłem telefon, znalazłem numer i zadzwoniłem do francuskiego schroniska Tete Rousse położonego na wysokości 3165 m. n. p. m. Po chwili łamanej angielszczyzny (Myślę, że Pani Gosia, moja nauczycielka angielskiego z liceum – byłaby ze mnie dumna) okazało się, że zarezerwowałem dwa wolne miejsca, a do moich uszu dotarły rozpalające serce słowa: - see you tomorrow!
Z podekscytowania wbiło mnie w fotel! Nadszedł czas wyjazdu! Obok mnie na miejscu kierowcy siedział już Kleks. Wszystko mu opowiedziałem. Pozostał tylko moment podjęcia decyzji. Byliśmy gotowi. Mieliśmy ze sobą cały sprzęt i przygotowane do przygody ciało, duszę i serce. Pan Jezus o wszystko się zatroszczył! Po chwili namysłu, postanowiliśmy zmienić plany i wrócić do pierwotnej myśli!
Atakujemy Mont Blanc!
Wyruszyliśmy około godziny 17:00 w poniedziałek 31 sierpnia. Do przejechania mieliśmy 1230 km. Panu w Tete Rousse powiedzieliśmy, że będziemy jutro, a słowa trzeba dotrzymać!
Podczas podróży raz jeszcze przestudiowaliśmy całą trasę, prowadzącą na Białą Górę. Czytaliśmy relacje i opisy ludzi, którzy zdobyli Dach Europy, zastanawialiśmy się nad ilością sprzętu i przebiegiem naszej wyprawy. We wtorek o godzinie 10:20 naszym oczom ukazał się majestatyczny i wyniosły Masyw Mont Blanc. Byliśmy w Chamonix. Pierwszy raz w życiu stanąłem na Francuskiej ziemi, o której tak dużo słyszałem. Pojechaliśmy dalej do Les Houches (czyt: Leusz – bardzo śmiesznie prawda!) skąd mieliśmy rozpocząć wspinaczkę. Stanęliśmy na parkingu, który leżał na wysokości 1100 m.n.p.m i przepakowaliśmy plecaki. Zostawiliśmy zbędne rzeczy, sprzęt i jedzenie, aby jak najbardziej je odciążyć. Mało to dało, ale zawsze coś. W pełnej gotowości o godzinie 12:00 rozpoczęliśmy podejście. Do Tete Rousse mieliśmy około 8 godzin mocnego wbijania się pod górę. Szliśmy leśną drogą wzdłuż kolejki, sunącej w powietrzu, ku górnym stacjom. Na dole panowało istne lato. Pot zalewał nam oczy a plecak wgniatał w ziemię. Cudownie było pokonywać leśne ścieżki. Szliśmy szybko, znacznie nabierając wysokości. Już o godzinie 14:15 stanęliśmy na stacji, kolejki zębatej, która wozi turystów i wspinaczy, pokonując po drodze kilka wyższych przystanków i dociera do ostatniego - Nid d’Aigle (2380 m. n. p. m), skąd zwykle turyści rozpoczynają marsz. Z uśmiechem popatrzyliśmy na ludzi siedzących w kolejce i aby nie było za łatwo rozpoczęliśmy podejście szlakiem biegnącym wzdłuż torów. Słońce mocno łaskotało nas promieniami, a plecak pozwalał poczuć każdy kilometr. O 16:20 stanęliśmy przed tunelem, który musieliśmy obejść i wreszcie zeszliśmy z kolejkowego szlaku. Po ominięciu tunelu, weszliśmy na końcową stację kolejki.
Upał przez całą drogę, mocno dawał się we znaki. Po drodze wypiliśmy prawie cały zapas płynów. Przy stacji, kolejki usłyszeliśmy kojący plusk górskiej wody, która wartko spadała ze skały malutkim strumieniem. Wreszcie można było uzupełnić płyny! Wypiłem wtedy prawie 1,5 litra wody! Od razu poczułem się bardzo rześko, wróciły mi siły i zniknęło wszelkie otępienie spowodowane upałem. Z uśmiechem rozpoczęliśmy dalszą wspinaczkę. Teraz krajobraz zmienił się całkowicie i zrobiło się bardziej dziko i alpejsko. Pięliśmy się w górę kamienistym szlakiem. Otaczające skały, nie były w stanie zasłonić górskich ośnieżonych szczytów, do których zbliżaliśmy się z każdą minutą. Robiło się coraz zimniej. O 18:20 minęliśmy Baraque forestière des Rognes - stary kamienny schron znajdujący się na 2768 m. n. p. m. ,w którym można się schować w razie niepogody. Z uśmiechem, poszliśmy dalej.