W uroczystościach pogrzebowych zmarłego 20-latka, którego poszukiwaniami dwa tygodnie wcześniej żyła cała Polska, wzięły udział tłumy. Mszy św. w kościele św. Stanisława Biskupa i Męczennika przewodniczył rekolekcjonista prowadzący misje w parafii.
Przypomnijmy, że Maciej zginął w nocy z 25 na 26 września. To wówczas bawił się we wrocławskim klubie X-Demon. Monitoring zarejestrował go wychodzącego z klubu w towarzystwie mężczyzny w ciemnej kurtce. Poszli w kierunku ulicy Krupniczej i tam ślad po nim zaginął.
W jego poszukiwania zaangażowało się wielu znajomych, ale i wolontariuszy, którzy chcieli pomóc. Kiedy 3 października znaleziono jego ciało w Odrze, nikt nie mógł uwierzyć. Dla rodziców i bliskich cała ta sytuacja po raz ostatni pokazała, jak dobrym był człowiekiem.
- Można różne rzeczy mówić przy tej okazji, ale dla nas to, że w jego poszukiwania zaangażowało się kilkaset osób, jest kolejnym dowodem na to, co wiedzieliśmy od dawna. On był naprawdę wspaniałym synem, który zawsze był pomocny, prawdomówny, naprawdę kochany. Był też bardzo związany ze swoim bratem Mateuszem, który nawet jednej ze stacji telewizyjnych powiedział, że gdyby mógł, oddałby swoje życie za życie Maćka - charakteryzuje syna pan Tomasz Aleksiuk.
Dodaje też, że nie tylko był bezkonfliktowy, ale i w życiu czy na boisku starał się rozładować atmosferę wśród innych. - Jeszcze jako dziecko w czasie gry ze mną na podwórku, kiedy widział, że próbuję go przepchać, zwracał mi uwagę: „spokojnie, po co się tato spinasz”. Nigdy nie widziałem, żeby komuś chciał oddać czy w jakiś sposób się zemścić - wspomina ojciec.