W kaplicy seminaryjnej bp Ignacy Dec przewodniczył swojej imieninowej Mszy św. Do gości mówił o patronie i jego losach. W wielu aspektach emerytowany pasterz diecezji świdnickiej jest do niego podobny.
W gmachu Wyższego Seminarium Duchownego 17 października zgromadzili się niemal wszyscy współpracownicy emerytowanego biskupa świdnickiego. Spotkali się, by polecać solenizanta w dniu jego patronalnego święta. Wśród nich był także bp Marek Mendyk, który, składając życzenia swojemu poprzednikowi, podkreślał jego odwagę i rozmodlenie.
- Z ogromnym zaciekawieniem przyglądam się księdzu biskupowi od dwóch lat i jestem świadkiem, że zawsze, ilekroć jest w domu, na krótko przed godz. 15 idzie do katedry, by modlić się na koronce o miłosierdzie dla nas i świata całego. Pewnie nadzieja jest tym środkiem, który sprawa, że wobec ataków złego pozostaje niewzruszony - zauważył.
Obecny na liturgii bp Stefan Regmunt wspominał natomiast, jak razem z solenizantem pracowali w Metropolitalnym Wyższym Seminarium Duchownym jako przełożeni. Przez ten czas, ale i późniejsze lata poznał bp. Ignacego jako człowieka odważnego i pobożnego na wzór patrona.
O świętym mówił też w homilii solenizant, przypominając jego życiorys i twórczość. Zaczął od opowieści, która stawia go w wyjątkowym świetle. - Legenda głosi, że Ignacy był tym szczęśliwym dzieckiem, które kiedyś Chrystus postawił przed uczniami swoimi i rzekł: "Zaprawdę powiadam wam: jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego" (Mt 18,1). Nie wiemy nic o latach dziecięcych i młodzieńczych Ignacego. Spotykamy go dopiero jako trzeciego z kolei biskupa Antiochii - po św. Piotrze i św. Ewodiuszu - zauważył.
Dodał, że w czasie prześladowania za cesarza Trajana Ignacy został uwięziony i skazany na śmierć. Wysłano go pod eskortą żołnierzy do Rzymu, aby tam rzucić na pożarcie dzikim zwierzętom w czasie organizowanych właśnie igrzysk.
Więcej wiadomo natomiast o życiu pierwszego pasterza diecezji świdnickiej. Wielokrotnie opowiadał, jak w dniu jego narodzin cała wioska była w płomieniach, wszędzie było słychać latające samoloty, a on został z mamą w izbie mimo niebezpieczeństwa bombardowania (więcej: Od narodzin do narodzin powołania).
Zainteresowanych dalszymi losami szczęśliwie ocalonego Ignacego odsyłamy do następujących artykułów:
Ignac zwariował – poszedł do seminarium!
Nie ma co czekać, idziesz na KUL
Z miłosierdziem i prawdą
Duch mocny i wierny
Posługa biskupa w liczbach
Bp Ignacy Dec