Po tym jak wspólnota w Lubiniu nie zdecydowała się przyjąć w swoje szeregi ks. Tomaszczuka, ten postanowił spróbować w innej, którą zdążył już poznać.
Trafił do niej na kilka miesięcy, gdy prowadzący go o. Maksymilian Nawara OSB został wybrany nowym opatem prezesem benedyktyńskiej Kongregacji Zwiastowania.
- Tak trafiłem do opactwa w Samporze na Słowacji. I od razu zakochałem się w tym miejscu i jego atmosferze. Później, gdy wróciłem do Lubinia, miałem rozdarte serce. Z jednej strony chciałem zostać we wspólnocie, do której trafiłem, z drugiej zaś tęskniłem za Samporem. I kiedy w głosowaniu okazało się, że w lubińskim opactwie nie zostanę, kierunek był tylko jeden - zapowiadał swoją decyzję w czasie pielgrzymki do Sulistrowiczek ks. Roman (wywiad: Serce bijące w rytmie dzwonów na modlitwę).
Jak powiedział, tak uczynił. Pierwszego dnia czerwca zaprzyjaźnione małżeństwo odwiozło go na Słowację, gdzie dano mu czas 9 miesięcy na próbę. Potem i ta wspólnota zadecyduje, czy ojciec Cyprian na stałe stanie się jej członkiem.
W powrocie ks. Romana do benedyktynów jest też wątek "Gościa Niedzielnego", bowiem w drodze do Samporu odwiedził macierzystą redakcję w Katowicach. W galerii natomiast prezentujemy pierwsze chwile ks. Tomaszczuka w opactwie.
Na koniec przypomnijmy, że ks. Roman przez ponad 12 lat dowodził naszą redakcją. Był znany w diecezji i zaangażowany w wiele inicjatyw duszpasterskich. Kiedy ogłosił swoją decyzję o przejściu do benedyktynów (Jestem posłuszny), wielu nie wierzyło, że "wytrzyma". Swoją decyzję i jej uwarunkowania wyjaśniał w wywiadzie Szpilek już nie założę.
Czas mijał, a grupom, z którymi się zżył, brakowało ks. Romana (Tygrysem łazienkowym jest...). Kiedy dwa lata temu, w kwietniu, przyjechał odwiedzić Świdnicę, mówił o tym, że mu w Lubiniu dobrze, że ma czas na modlitwę i naukę pokory (Zamienił aparat na mopa).
Po powrocie do klasztoru zmienił imię na Cyprian i przyjął nowy strój duchowny (Zmienił imię i szaty).