Poinformowała o tym na swoim oficjalnym profilu parafia św. Barbary. To tam były szef świdnickiej edycji "Gościa Niedzielnego" obejmie funkcję wikariusza.
Przypomnijmy, że ks. Roman Tomaszczuk trafił do Samporu w 2019 r. na 8 miesięcy próby. Po tym czasie wspólnota zdecydowała, że chce, by na dłużej został w jej szeregach. Czasowe śluby przyjął 2 lutego 2020 r., w Dzień Życia Konsekrowanego (O. Cyprian Tomaszczuk po pierwszej profesji) i od tego czasu przez dwa lata żył jako benedyktyn (Decyzja zapadła. Tomaszczuk zostaje).
Ostatni rok ks. Tomaszczuk spędził na rozeznawaniu życiowej drogi. Musiał zdecydować, czy dalej chce służyć jako benedyktyn, przyjmując profesję wieczystą w klasztorze na Słowacji, czy też szukać szczęścia w innym miejscu.
Ostatecznie zdecydował się wrócić do diecezji świdnickiej i oddać do dyspozycji biskupa. Ten poprosił go, by od 1 lutego pełnił funkcję wikariusza w parafii św. Barbary w Wałbrzychu, gdzie proboszczem jest ks. Władysław Terpiłowski.
Wcześniej, przez ponad 12 lat, kierował naszą redakcją. Był znany w diecezji i zaangażowany w wiele inicjatyw duszpasterskich. Kiedy ogłosił swoją decyzję o przejściu do benedyktynów (Jestem posłuszny), wielu nie wierzyło, że "wytrzyma". Swoją decyzję i jej uwarunkowania wyjaśniał w wywiadzie Szpilek już nie założę.
Czas mijał, a grupom, z którymi się zżył, brakowało ks. Romana (Tygrysem łazienkowym jest...). Kiedy 4 lata temu, w kwietniu, przyjechał odwiedzić Świdnicę, mówił o tym, że mu we wspólnocie benedyktyńskiej dobrze, że ma czas na modlitwę i naukę pokory (Zamienił aparat na mopa). Po powrocie do klasztoru zmienił imię na Cyprian i przyjął nowy strój duchowny (Zmienił imię i szaty). Po czasie próby wspólnota w Lubiniu nie zdecydowała się przyjąć go w swoje szeregi, więc ks. Tomaszczuk próbował swoich sił w Samporze (Tomaszczuk wraca do benedyktynów. Tym razem jednak na Słowację).